Nowoapostolski w Polsce
Archiwum słowa miesiąca z roku 2007
Styczeń: Słowo na rok 2007 - Pokaż cały artykuł
Z początkiem roku życzymy wszystkim wiele błogosławieństwa i wszystkiego dobrego
na przyszły czas.
Patrząc w przyszłość pamiętajmy o radzie, jaką kiedyś Apostoł Paweł skierował do
Tesaloniczan: „Nie ustawajcie czynić dobrze”. (2. Tesaloniczan 3, 13) W innych
przekładach biblijnych jest mowa, żeby się nie zniechęcać w czynieniu dobrze.
Istnieje zatem niebezpieczeństwo zniechęcenia. Z takim stanem stykamy się
niekiedy w naszym życiu codziennym. Tym samym ujawnia się pewną rezygnację,
która wywodzi się z przekonania, że jako jednostka nie ma się wpływu na bieg
wydarzeń, na przykład w świecie polityki. Wówczas, pod wpływem myśli: „Ci tam na
górze i tak robią, co chcą”, dochodzi do wycofania się i rezygnacji.
Zniechęcenie, rezygnacja, ustanie, mogą też wystąpić w życiu wiary. Można by
odnieść wrażenie, że Pan nie ingeruje. Mija rok za rokiem, a wszystko toczy się
dalej jak dotychczas. Do zniechęcenia może dojść przy składaniu świadectwa o
wierze, gdy brakuje skutków. Nawet w życiu modlitewnym może ujawnić się
rezygnacja, gdy nasze serdeczne prośby nie znajdują spełnienia. Jednakże nie
ustawajmy, nie popadajmy w zniechęcenie. „Kto więc umie dobrze czynić, a nie
czyni, dopuszcza się grzechu”. (Jakuba 4, 17)
Jak można uchronić się przed zniechęceniem? Oto rada: Dawajmy wciąż nowe impulsy
naszemu życiu w wierze i nie ustawajmy czynić to, co dobre!
Kościół Nowoapostolski w Polsce
Luty: Ołtarz w punkcie centralnym - Pokaż cały artykuł
W krajach, w których są małe zbory i znaczne odległości między nimi, nie zawsze
jest prosto utrzymywać powiązanie z ołtarzem. Można sobie wyobrazić, że w takich
sytuacjach nie zawsze jest łatwo żyć zgodnie ze swoją wiarą. Co wówczas można
uczynić?
Weźmy sobie za przykład Dawida, który powiedział: „…chodzę wokoło ołtarza
Twojego, Panie”. (Psalm 26, 6) Winno to następować bez zastrzeżeń i ograniczeń.
Pragnienie, aby być blisko ołtarza powinno być naszym mottem życiowym.
W dawnych czasach z okazji szczególnych uroczystości chodzono wokół ołtarza, na
którym składano ofiary całopalne. To jest piękny obraz dla naszego życia w
wierze. Przedstawimy to matematycznie: Gdy wokół pewnego punktu rysuje się
okrąg, wtedy odległość pomiędzy każdym punktem okręgu a punktem centralnym
zawsze jest taka sama. Jakie znaczenie ma dla nas ołtarz? Jest miejscem
objawiania się Trójjedynego Boga i miejscem działania ofiary Chrystusa.
Jeżeli ołtarz naprawdę pozostaje centralnym punktem naszego życia, to zawsze
jest dla nas tak samo blisko. Odstęp pozostaje zawsze taki sam i nie ma takiej
sytuacji, że raz mamy mniejszy lub większy wewnętrzny dystans do ołtarza.
Oczywiście wydaje się to proste, ale w praktyce życia czasami jest inaczej, gdyż
bieg naszych dni jest różny, a nasze powiązanie z Panem i zaufanie do Niego nie
zawsze jest tak samo silne i intensywne. Istnieją dni radości oraz bywają dni
zmartwień i cierpień. Czy zawsze jesteśmy tak samo blisko ołtarza, zarówno
wtedy, gdy mamy radości, ale też gdy przeżywamy troski i zmartwienia?
Niejeden szuka wspólnoty i chętnie bywa przy ołtarzu, gdy się jemu dobrze
wiedzie. Biada, gdy nastaną inne czasy. Natychmiast zaczyna narzekać: Jak Bóg
mógł do tego dopuścić! W ten sposób się dystansuje, wewnętrznie oddala od
ołtarza. Pozostańmy zawsze tak samo blisko w stosunku do punktu centralnego
naszego życia, do ołtarza Pana. To służy nam ku zbawieniu. W dniach radosnych
bądźmy wdzięczni i dzielmy radość z Panem. W dniach cierpień szukajmy
pocieszenia Bożego, a podczas trosk i potrzeb uchwyćmy się Pana i szukajmy u
Niego pomocy. Nie dopuśćmy do dystansu wobec ołtarza, ale niech ołtarz zawsze
będzie naszym punktem centralnym. To jest wierność. To prowadzi do
błogosławionego życia. To doprowadzi nas do celu naszej wiary.
Kościół Nowoapostolski w Polsce
Marzec: Pokarm dla duszy - Pokaż cały artykuł
Do domu Bożego przychodzimy po to, aby mieć społeczność z Trójjedynym Bogiem,
dostąpić łaski, przyjąć pokarm dla duszy i słuchać Słowa Bożego. Do tego
konieczne jest, aby nie dać się od tego odwrócić przez ziemskie sprawy. Chcemy
koncentrować się na tym, co daje Bóg, otwierać nasze serce i brać wszystko, co
pochodzi z góry, od Pana.
Przypadkowo zajmowałem się słowem proroka Jeremiasza: „Ilekroć pojawiały się
Twoje słowa, pochłaniałem je; Twoje słowo było mi rozkoszą i radością mojego
serca…”. (Jeremiasza 15, 16) W innych przekładach biblijnych jest mowa: „Gdy się
znalazły mowy Twoje, zjadłem ich…” lub „Słowo Twoje było moim pokarmem, ilekroć
je przyjmowałem”. Kiedykolwiek prorok natykał się na Słowo Boże, oczywiście
wtedy nie działo się to na nabożeństwach, tak jak dziś, ale kiedykolwiek
nadarzała się okazja słuchać Słowa Bożego, wtedy, jak sam powiedział, je
pochłaniał, przyjmował, czy zjadał. Słowo było rozkoszą jego serca i go
uduchowiało.
To też dziś jest radą dla nas wszystkich. Kiedy słuchamy Słowa Bożego, wtenczas
niech nie jest to tak, jakbyśmy słuchali wykładu, czy jakiejś relacji, lecz
przyjmujmy, pochłaniajmy Słowo Boże. Kto czyta pasjonującą książkę, ten ją
„pochłania”, ponieważ jeszcze nigdy o tym nie czytał. Zostaje wprowadzony w
zupełnie inny świat, który go zniewala. To najczęściej mówi się nie o Biblii...
A co odczuwamy słuchając Słowa Bożego? Ono pochodzi z zupełnie innego świata,
ono pochodzi z tronu Bożego, jak jest obiecane, że cokolwiek Duch Święty
usłyszy, o tym będzie mówił. To nas wprowadza w zupełnie inny świat. Pozwólmy
się tam wprowadzić. Zniewólmy się tą atmosferą, tak że nie będziemy już chcieli
stamtąd wyjść.
Słowo Boże zawsze ma być pokarmem naszej duszy – nie tylko wtedy, kiedy służy
apostoł okręgowy, ale również wtedy, kiedy kapłan stoi za ołtarzem, kiedy jest
całkiem skromne nabożeństwo. Zanurzajmy się w tę Bożą atmosferę, aby Słowo Boże
pochodzące ze wspaniałości było naprawdę pokarmem duszy, z którego będziemy
mieli pokój i radość.
Kościół Nowoapostolski w Polsce
Kwiecień: Błogosławieństwo wielkanocne - Pokaż cały artykuł
Pan zmartwychwstał! „Chrystus żyje, z Nim i ja” – mowa jest w pewnej pieśni
chóru. Zmartwychwstaniu Jezusa, tak jak jest opisane w Piśmie Świętym,
towarzyszyły szczególne marginesowe wydarzenia, które jednak są znaczące i wiele
nam mówią.
Czytając dzieje wielkanocne uwagę zwraca okoliczność, w której jest mowa, że
Maria Magdalena przyszła do grobu Jezusa, a ten był pusty. Była zrezygnowana.
Zauważyła jednak kogoś, kogo uznała za ogrodnika i powiedziała: „Panie! Jeśli ty
Go wziąłeś, powiedz mi, gdzie Go położyłeś, a ja Go wezmę”. (Ew. Jana 20, 15)
Tymi słowami wyraziła, jak bardzo miłowała Pana. Wówczas rzekomy ogrodnik dał
się rozpoznać. Ujawnił się jednym jedynym słowem: „Mario!”. Ta wypowiedź głęboko
poruszyła jej duszę. Musiało to być dla niej niczym balsam, gdy poznała, że to
Pan! Jaka to musiała być radość i błogość dla tej kobiety, która była
zrezygnowana, ponieważ nie mogła znaleźć Pana.
Maria Magdalena mniemała, że to ogrodnik przed nią stoi. Nawet nie była w stanie
sobie wyobrazić, że to mógłby być Pan. Jej wzrok skierowany był na to, co
ziemskie. Dopiero gdy Pan tym jednym jedynym słowem poruszył jej duszę, była
zdolna zobaczyć więcej.
Czy niekiedy również i nam tak nie idzie? Na nabożeństwach widzimy tylko
„ogrodnika”, człowieka. Nie jest to oczywistością, że natychmiast poznajemy, że
to Pan stoi za sługą Bożym. Częstokroć za bardzo widzimy to, co ziemskie, to co
jest przed oczami, czyli ogrodnika. Nie poznajemy, że Pan za tym stoi, także w
spotkaniach ze sługami Bożymi.
Maria Magdalena po tym spotkaniu poszła do uczniów i zaświadczyła, że widziała
Pana i co do niej powiedział. Wówczas już nie było mowy o ogrodniku. Jakie to
jest błogosławieństwo, jeśli rozmawiając ze sługami lub przychodząc z
nabożeństwa możemy powiedzieć: „Widziałem Pana, a nie tylko człowieka”. Jeżeli
musimy przeżywać różne sytuacje i też takie, które nie całkiem się nam podobają,
to dobrze jest, gdy i w tym poznajemy Pana. Wymaga to szczególnego sposobu
widzenia. Do tego trzeba mieć otwartą, czułą duszę i pozwolić się wzruszyć
Słowem Pana. Jezus Chrystus w tamtej chwili nie wygłosił żadnego wielkiego
kazania. Wystarczyło jedno jedyne słowo, aby Marii otworzyć oczy.
Bądźmy otwarci na działanie Pana i przeżywajmy je nawet w prostych, skromnych
słowach i z głębi duszy ujawniajmy mocną wiarę: To jest Pan! Właśnie Święto
Wielkiej Nocy wyróżnia się tym, aby poznać Pana w Jego działaniu, w rozmowach
duszpasterskich, na nabożeństwach, podczas odwiedzin rodzin i móc poświadczyć:
Widziałem Pana – to i to do mnie powiedział. Zabierajmy z sobą w sercu to, co
Pan do nas powiedział, z każdego nabożeństwa, z każdego spotkania ze sługami
Bożymi.
Oczywiście zdajemy sobie sprawę z tego, że wszyscy bracia mają też słabości i
błędy. Czasami musimy też przejść przez niejeden ucisk. Gdy jednak potrafimy
powiedzieć: Widziałem Pana – to i to do mnie powiedział, wtedy będzie to dla nas
błogosławieństwem. Właśnie to jest błogosławieństwo wielkanocne.
Kościół Nowoapostolski w Polsce
Maj: Urząd apostolski - Pokaż cały artykuł
Urząd apostolski jest centralnym urzędem w Kościele Jezusa Chrystusa. My,
nowoapostolscy chrześcijanie wierzymy, że jest niezbędnym i stałym
postanowieniem Bożym. W Nowym Testamencie dominująca pozycja apostołów
podkreślona jest też relacjami o uzdrowieniach, a nawet wskrzeszeniach z
martwych dokonanych przez Boga. Z jednej strony budzi się pytanie, dlaczego Bóg
wówczas dokonywał takich cudów przez apostołów, a z drugiej, w jakiej relacji
wzajemnej są apostołowie Kościoła pierwotnego i czasu końcowego.
Odpowiedź na pytanie dotyczące uzdrowień i wskrzeszeń może być udzielona tylko w
powiązaniu historycznym. Już Jezus Chrystus umarłych przywracał do życia, a tym
samym pokazywał, że jako Syn Boży ma również moc nad śmiercią. Jezus Chrystus
jest zwycięzcą nad śmiercią. To dobre, radosne i pełne nadziei poselstwo
wymagało rozszerzenia, a także rzeczą niezbędną było zachowanie żywej wiary. W
tym celu też przez pierwszych apostołów w sporadycznych przypadkach działy się
wskrzeszenia. Cuda uzdrowienia i wskrzeszenia nie były celem samym w sobie, lecz
znakiem zbawienia danym w czasach, w których ludzie prawie bezradnie narażeni
byli na wszelkie możliwe choroby.
Współczesna sytuacja, w której działają apostołowie, zdecydowanie jest odmienna
od tej, w jakiej działali pierwsi apostołowie. Ewangelia została rozszerzona na
cały świat i nie musi już być potwierdzana przez nadmienione cuda. W wieku
medycyny wskrzeszenia i uzdrowienia nie służyłyby jako poświadczenia mocy Syna
Bożego nad śmiercią lub pełnomocnictwa apostołów, ale odbierane byłyby jako
sensacyjne wydarzenia, które wnet poszłyby w zapomnienie.
Apostołowie czasu końcowego mają za zadanie zgromadzać zbór Pański na Jego
ponowne przyjście. To jest legitymacja dzisiejszych apostołów. Nie tylko
zwiastują śmierć i zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa, ale też intensywnie
przygotowują wiernych na Jego ponowne przyjście. Choć dziś również występują
przypadki cudownych czynów jako znaki, które towarzyszą działalności urzędu
apostolskiego, to jednak tak bardzo nie są te cuda uwypuklane; raczej pozostają
w skryciu.
Widzimy zatem, że między apostołami pierwotnego Kościoła, a apostołami czasu
końcowego istnieje różnica zadań. Wszyscy jednak są posłańcami Jezusa Chrystusa.
Wszyscy mają pełnomocnictwo do zwiastowania odpuszczenia grzechów, chrzczenia
Duchem Świętym i rozszerzania ewangelii na cały świat. Pod tym względem nie ma
więc różnic między pierwotnymi a współczesnymi apostołami.
Kościół Nowoapostolski w Polsce
Czerwiec: Ani złota, ani srebra, tylko wolność - Pokaż cały artykuł
W Piśmie Świętym czytałem piękne zdarzenie z czasów Pana Jezusa. Pewien chłopiec
był ciężko chory. Jego ojciec przyprowadził go do Pana. Gdy podeszli do Jezusa,
to chłopiec padł na ziemię i się tarzał. Na uzdrawiające słowo Jezusa chłopiec
znieruchomiał, tak że ludzie stojący wokoło myśleli, że jest martwy. Wtedy Jezus
złapał go za rękę i chłopiec wstał. – Niejeden, patrząc duchowo, leży jak
martwy. Nie ma mocnej wiary, nie ma pokoju w sercu, nie ma radości, nie ma
nadziei, czuje się związany, ponieważ coś błędnie uczynił. Wtenczas jednak
przychodzi Pan ze swoją propozycją, chce nas wziąć za rękę i podnieść.
Pozwólmy się podnieść przez Pana, wtedy otrzymamy siłę i nową odwagę, a pokój i
radość wstąpią do serca. Z tą siłą i związanymi z nią skutkami chciejmy iść
dalej, tak jak tamten chłopiec, który został podniesiony przez Pana. To może się
dziać w każdym nabożeństwie: Kiedy jesteśmy przybici, leżymy na ziemi i nie
wiemy, co dalej, wówczas przychodzi Pan, podaje nam rękę i chce nas podnieść.
To słowo ma też dalszą płaszczyznę: Na tamtym świecie, mówiąc obrazowo, wielu
jest takich, którzy leżą, jak martwi. Nie mają siły i wiary, nie mają nadziei i
pokoju, nie mają radości. Być może związani są z jakimiś duchami, którym
służyli. Podajmy im naszą rękę w wierze, dzięki której będą mogli wstać.
Poświęćmy się dla tych, którzy odeszli na tamten świat: dla tych z naszego
otoczenia, dla tych, którzy w wyniku nieszczęśliwych wypadków stracili życie,
dla naszych przodków i dla tych, którzy odeszli przed nami. Wszyscy ci mają
otrzymać siły i zostać doprowadzeni do ołtarza, gdzie będą mogli przyjąć
sakramenty.
Kiedyś Apostołowie Piotr i Jan przechodzili przez bramę świątyni, gdzie siedział
pewien chromy człowiek i czekał, że także oni dadzą mu jałmużnę. Apostoł Piotr
spojrzał na niego i powiedział: „Srebra i złota nie mam, lecz co mam, to ci
daję…”. (Dz. Ap. 3, 1-8) W imieniu Jezusa Chrystusa uzdrowił go, złapał go za
rękę i podniósł. Ten chromy człowiek chodził. My także wyjdźmy naprzeciw takim
duchowo chromym, którzy na tamtym świecie potrzebują pomocy i powiedzmy: Co
prawda życie ziemskie dla was się skończyło i to, co źle uczyniliście, tego nie
możemy zmienić, to pozostanie złe, ale chcielibyśmy, abyście zostali
wyprowadzeni ze swojej dotychczasowej sfery. Stąd dajemy wam to, co mamy: Serce
pełne miłosierdzia! Mamy silną wiarę; niechby dokonał się cud, abyście powstali
i zostali uwolnieni od cierpień duszy.
Oczywiście nie możemy tego czynić z własnej siły, nawet gdy wykazujemy
miłosierdzie i siłę wiary. Za tym musi stać moc Pana. Wówczas każda nasza
modlitwa będzie niczym podanie ręki tym biednym duszom. Wtenczas będą mogły
powstać i kroczyć naprzód, i nie będą musiały pozostać w stanie przygnębienia.
Kościół Nowoapostolski w Polsce
Lipiec: Pocieszenie z Psalmu - Pokaż cały artykuł
Gdy rozmawiam z ludźmi, którzy mają troski, którzy przeżyli ciężkie chwile,
którzy pragną Bożego pocieszenia, wtedy chętnie wskazuję na słowa Psalmu: „Pan
jest pasterzem moim, niczego mi nie braknie. Na niwach zielonych pasie mnie. Nad
wody spokojne prowadzi mnie. Duszę moją pokrzepia”. (Psalm 23, 1-3) Ten piękny
23 Psalm króla Dawida często wykorzystywany jest podczas szczególnych
uroczystości i wydarzeń życiowych. Stał się niemal dobrem powszechnym.
Dawid zebrał też i inne doświadczenia. Znał też inne odczucia poza silną
pewnością w wierze i odczuciem schronienia w ręku Bożym. Stąd też akurat we
wcześniejszym Psalmie wyznaje: „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił…? Czemuś
tak daleki od wybawienia mego, od słów krzyku mojego? Boże mój! Wołam co dnia, a
nie odpowiadasz, i w nocy, a nie mam spokoju”. (Psalm 22, 2. 3) Smętne słowa,
które zasadniczo nie pasują do wypowiedzi: „Pan jest pasterzem moim, niczego mi
nie braknie”. Z jednej strony silna pewność wiary, a z drugiej strony uskarżanie
i narzekanie.
Tak pewnie, jakby się wydawało, Dawid nie kroczył swoją drogą. On także
przeżywał ciemne chwile. On także znał okresy niepewności, w których był
dręczony przez smętne myśli. Nie zmieniało to jednak faktu, że był błogosławiony
i umiłowany przez Boga.
My również przeżywamy chwile, kiedy jesteśmy wdzięczni i radośni, kiedy
chcielibyśmy wykrzykiwać: „Pan jest pasterzem moim!”. Przeżywamy też dni, kiedy
do głosu dochodzi pytanie: „Boże mój, czemuś mnie opuścił?”. Trapią nas niedole,
zmartwienia, a nawet rezygnacje. Najcudowniejsze jednak jest to, że wszystko to
w niczym nie zmienia faktu, że jesteśmy dziećmi Bożymi, że Pan nas miłuje i chce
doprowadzić do udoskonalenia. Ta świadomość i to doświadczenie dają nam pewność,
której nie pozwalamy sobie odebrać.
Nie traćmy nadziei, nie rezygnujmy, jeśli czasami skazani jesteśmy na troski i
niedole oraz musimy znosić obciążenia. Pamiętajmy, że Dawid i inni świadkowie
wiary Starego Testamentu nie mieli lepiej od nas! Oni także walczyli, byli
zrezygnowani, przeżywali dni, w których byli przygnębieni i przytłoczeni
troskami. Nie jest więc niczym nadzwyczajnym, że również przeżywamy takie
sytuacje, ale zachowujmy sobie pewność, że cokolwiek się dzieje, Pan nas wspiera
i jest z nami! Jesteśmy Jego własnością. Kto nawet w utrapieniach i pokusach
pozostaje wierny Panu i na Nim polega, kto dąży do wypełniania woli Bożej, ten
też osiągnie udoskonalenie i godność na naprawdę największy dzień – na dzień, w
którym Chrystus przyjdzie ponownie, a który będzie początkiem wiecznego niczym
niezmąconego szczęścia
Kościół Nowoapostolski w Polsce
Sierpień: Pan wie o wszystkim - Pokaż cały artykuł
W Starym Testamencie jest napisane, że Pan niekiedy zstępował na ziemię, aby
bliżej przyjrzeć się sytuacji. Mowa jest o tym w przypadku Sodomy i Gomory,
gdzie rozprzestrzenił się grzech. Pan powiedział Abrahamowi, że zstępuje po to,
aby zobaczyć, jak się rzeczy mają. Także w przypadku budowy wieży Babel czytamy:
„Wtedy zstąpił Pan, aby zobaczyć miasto i wieżę”. (1. Mojżeszowa 11, 5) To są
symboliczne opisy działania Bożego, odpowiadające wyobrażeniom
starotestamentowym i próby opisania przez ludzi działania Bożego i uczynienia go
zrozumiałym. Za tym stoi jednakże pocieszająca myśl: Wszechmocny nie jest
skazany na to, aby mu coś donoszono, lecz On sam wie o wszelkich rzeczach i
wszystko ocenia ze swojego Bożego punktu widzenia.
Każdego jednego dnia wie, co się dzieje z każdym człowiekiem. Pozostając przy
tej symbolice – On zstępuje, aby dokładnie zobaczyć i dokładnie zbadać, co jest
w twojej duszy. Jakie myśli, zmartwienia i potrzeby dręczą dziecko Boże. Pan wie
o wszystkim. To jest prawdziwe pocieszenie!
Przekonani jesteśmy, że Pan zna nas lepiej niż my sami siebie.
Pana nie można niczym omamić. U ludzi niewątpliwie jest to inaczej. Częściej
polega się na tym, co się widzi i słyszy, odpowiednio do tego się reaguje, a
później często trzeba stwierdzić, że rzeczy wcale nie mają się tak, jak były
opowiadane. Zostało się zmylonym lub samemu wprowadziło się w błąd.
U Pana nie ma zmylenia, tam wszystko jest jasne, tam jest tylko światłość. W
każdym nabożeństwie chciejmy oświecić się tym światłem, a jego promienie niech
nas przenikną. Niechby to stale poruszało naszą duszę, nas pocieszało oraz
dawało pokój i radość.
Kościół Nowoapostolski w Polsce
Wrzesień: Pomocne i pożyteczne - Pokaż cały artykuł
Bóg także podczas niewoli babilońskiej zwracał się do swego narodu i go pouczał
oraz obiecywał swoją bliskość. Tak jak czynił w dawnych czasach, tak czyni i
dziś. Bóg stale poucza swoich. Z jednej strony poprzez swoje Słowo, a z drugiej
strony poprzez prowadzenie w różnych sytuacjach. Wszystko to jest nauczaniem
Bożym. Nie pozostawia swego narodu, lecz go prowadzi przez swego Ducha na swojej
drodze. Ta myśl leży u podstaw proroctwa Izajasza: „Ja, Pan,
twój Bóg, uczę cię tego, co ci wyjdzie na dobre”. (Izajasza 48, 17)
W naszym życiu wiary odkrywamy wiele, co jest pomocne i pożyteczne. Na pierwszym
miejscu należy wymienić modlitwę. Co ona może zdziałać, to widzimy na
przykładzie Daniela, wielkiego modliciela. Jego modlitwa poruszyła wiele! Co
prawda nie powstrzymała od trafienia do lwiej jamy. (Modlitwa więc nie oznacza
gwarancji prowadzenia życia bez obciążeń. Czasami trzeba trafić nawet do „lwiej
jamy”.) Niemniej była z nim moc Boża. To był rezultat jego życia modlitewnego.
Modlitwy zawsze są pożyteczne!
Na drugim miejscu jest bojaźń Boża. Ona zawsze jest pomocna! Na bogobojnym
spoczywa upodobanie Boże. Takie usposobienie pozwala doznawać błogosławieństwa
Bożego. Przykładem jest tu Józef, który był bogobojny i stronił od popełnienia
grzechu. Co prawda trafił do więzienia, ale Pan tam o nim nie zapomniał. Trwajmy
w bojaźni Bożej i niech określa ona nasze postępowanie i powstrzymuje nas od
grzechu.
Na trzecim miejscu jest wiara. Pan Jezus przy różnych okazjach wskazywał
ludziom, że pomocy doświadczyli dzięki wierze. Dlatego nie wyzbywajmy się wiary,
nawet gdy czasami jest ciężko, ponieważ istnieją przeciwności. Jaką moc ma
wiara, podkreśla wypowiedź Pana, że z wiarą można przenosić góry.
Z wiarą ściśle związane jest zaufanie do Pana: „Nie porzucajcie więc ufności
waszej…”, czytamy w Liście do Hebrajczyków 10, 35, „która ma wielką zapłatę”.
Opłaca się "zainwestować" w zaufanie do Pana. To przynosi zysk. We wszystkich
sytuacjach wykażmy zaufanie do Pana. Oczywiście nie jest to łatwe, gdy są trudne
sytuacje i wielkie zmartwienia. Czy jednak akurat wtedy nie możemy udowodnić
naszego zaufania?! Tak długo, jak nam idzie dobrze, to nie ma trudności. Biada,
kiedy trzeba dźwigać ciężary. Wówczas uwidacznia się, czy naprawdę jest zaufanie
do Pana.
Piątym punktem, jaki należy wymienić, jest służenie Panu. Apostoł Paweł wyraźnie
nawołuje: „Trud wasz nie jest daremny w Panu”. (1. Koryntian 15, 58) To słowo
odnosi się do wszystkich dzieci Bożych, gdyż wszyscy mają być współpracownikami.
Czasami można mieć wrażenie: I tak nikt nie zauważa tego, co czynię. Słudzy
mogliby pomyśleć: Odwiedziny duszpasterskie u tamtej rodziny i tak nie
przyniosły skutku. Pomimo to obowiązuje zasada: Gdy służy się Panu, jest to
pomocne i pożyteczne. Kiedyś zobaczy się rezultat. Stąd zawsze wykazujmy
gotowość do służenia Panu, także w drobnostkach. Nie muszą to być zawsze wielkie
czyny, ponieważ Pan widzi serce.
Wszystkie wymienione punkty są pouczeniem Pana, a to, czego nas uczy, jest
pożyteczne tu w doczesności, jak i na wieki.
Kościół Nowoapostolski w Polsce
Październik: Małe zwycięstwa - Pokaż cały artykuł
Apostoł Paweł przedstawił zborowi
w Koryncie zwycięstwo Chrystusa i naszą nadzieję na zmartwychwstanie. Swoją
wypowiedź kończy słowami: „Bogu niech będą dzięki, który nam daje zwycięstwo
przez Pana naszego, Jezusa Chrystusa”. (1. Koryntian 15, 57) Zwycięstwo nad
śmiercią związane z ofiarą Chrystusa jest jednorazowe i niepowtarzalne. W naszym
życiu wiary także istnieją „małe zwycięstwa”.
Historia Kościoła świadczy o tym, że od chwili wznowienia działalności urzędu
apostolskiego były odnoszone takie zwycięstwa. Gdy grzesznik pokutuje, a w imię
Pana przez apostoła zostaje zdziałane odpuszczenie grzechów, wtedy jest to
zwycięstwo. Gdy ludzie stają się dziećmi Bożymi, to jest zwycięstwo. Gdy
niewierzący staje się wierzącym, a niemądry zdobywa mądrość niebiańską, to także
są piękne zwycięstwa. Gdy gotowi są do służby Panu tacy, którzy wcześniej to
negowali, to są zwycięzcami. W tym sensie odniesione zostało wiele zwycięstw w
minionych ponad 150 latach. Musimy stwierdzić, że to Pan sprawił te zwycięstwa,
a nie są one naszą ludzką zasługą.
Życzymy sobie, aby takie zwycięstwa odnoszone byłyby też w przyszłości, aby
każdy stał się „uczestnikiem Boskiej natury”, (2. Piotra 1, 4) jak to powiedział
Apostoł Piotr. Udział w zwycięskim życiu Bożym uzyskaliśmy w wyniku
nowonarodzenia z wody i z Ducha Świętego. Boska natura ma się w nas rozwijać i
prowadzić do udoskonalenia, w wyniku czego będziemy promieniować miłością Bożą,
stawiać na dalszy plan sprawy ziemskie, a także będziemy posiadać pokój… Do
osiągnięcia tego dopomagają nam „małe zwycięstwa”.
Czy to nie jest upiększanie, czy nie miały też miejsca porażki? Oczywiście, tu i tam
były porażki. Niejeden raz książę tego świata odniósł zwycięstwo. Bóg jednak
może prowadzić w ten sposób, że z tego, co wydaje się porażką, staje się
zwycięstwo. Józef przyznawał się do Pana i wystrzegał się grzechu: „Jakże
miałbym więc popełnić tak wielką niegodziwość i zgrzeszyć przeciwko Bogu?”. (1.
Mojżeszowa 39, 9) To były jego słowa w odpowiedzi na presję wywieraną przez żonę
Potyfara. Ostatecznie trafił do więzienia. Sytuacja ta wydawała się gorzką
porażką. Pan jednak odmienił wszystko i z porażki uczynił tryumfalne zwycięstwo.
Faraon powołał Józefa do najwyższej władzy w Egipcie. Należy więc być ostrożnym
w osądach. Niejedno, co wydaje się porażką, ostatecznie może być zwycięstwem.
Nawet, gdy kiedyś stanie się tak, że porażka będzie nieodwracalna, to jednak nie
patrzmy na nią, lecz na odniesione zwycięstwa, w myśl słów Psalmu: „Okrzyk
radości i wybawienia w namiotach sprawiedliwych: Prawica Pana odnosi
zwycięstwo”. (Psalm 118, 15) Okrzyki radości, śpiewy zwycięskie rozlegają się
nie tam, gdzie są porażki, lecz gdzie są zwycięstwa. Miejmy to na uwadze i
przyswajajmy sobie Boży punkt widzenia, a to pozwoli nam stwierdzić, że istnieje
niejedno, co dobre, piękne i pozytywne. Stale miejmy na uwadze i dbajmy o
zwycięstwa.
Kościół Nowoapostolski w Polsce
Listopad: Światłość Ducha - Pokaż cały artykuł
W „Kazaniu na górze” każda litera ma swoje znaczenie. Zawarte w nim Słowa Jezusa
są ważne po wsze czasy. Jego wskazówki skierowane były do narodu, ale niektóre
szczególnie dotyczyły Jego uczniów: „Tak niechaj świeci wasza światłość przed
ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w
niebie”. (Ew. Mateusza 5, 16) Odnosząc te słowa do nas, można wyrazić zawarte w
nich przesłanie także inaczej: Niech wasza światłość świeci przed ludźmi, aby
poznali dzieło Boże! Niech wasza światłość świeci przed braćmi i siostrami, aby
zbór stał się mocny. A wszystko to, aby sławić naszego Ojca w Niebie. Każdy
brat, każda siostra niech świeci w tym ciemnym czasie. Światło, które ma świecić
pochodzi od Ducha Świętego. Światło to ma liczne aspekty. Na przykład:
Światło wiary. Każdy ma być światłem wiary, według którego wszyscy się kierują.
Zarówno nasi bracia i siostry, jak i ci, którzy szukają Pana. Silna wiara świeci
niczym światło. W wierze zawarta jest moc promieniowania. Musi być jednak
ujawniana w każdej rozmowie, zarówno duszpasterskiej, jak i misyjnej.
Światło zaufania do Boga. Gdy rozmawiamy z braćmi i siostrami, gdy słudzy Boży
wypełniają swoje zadania duszpasterskie, to zawsze musi być widoczne, że mamy
bezgraniczne zaufanie do Boga. Pan Jezus wskazał, że nie należy chować światła,
ale ono ma jasno świecić. Wiara i zaufanie do Boga mają świecić i być widoczne
dla wszystkich.
Światło miłości. Prawdziwa miłość uwidacznia się w tym, że nie czyni się żadnej
różnicy. Łatwo jest miłować ludzi, z którymi się dobrze rozumie, i którzy są
sympatyczni, ale światło miłości powinno być rozpoznawalne po tym, że miłujemy
także tych, którzy są mniej sympatyczni lub trudni, czy też inaczej myślą niż
my. Ważne jest nie robić różnicy między braćmi i siostrami, ponieważ wszyscy są
dziećmi Bożymi i wszystkich chcemy tą samą miarą miłować.
Z miłością blisko powiązane jest miłosierdzie, które również jest pięknym
światłem. Niech świeci światło miłosierdzia. Na uwadze trzeba tu też mieć
niedziele, w których szczególnie pamiętamy o zmarłych. Skierujmy nasz wzrok do
niezbawionych na tamtym świecie. Jeżeli tam skierujemy promień miłosierdzia, to
torowana będzie dla nich droga do ołtarza, a wielu będzie w stanie przyjąć
sakramenty i znaleźć pokój duszy. Zatem światło miłosierdzia powinno jasno
świecić i nie może zgasnąć.
Godne uwagi jest też światło nadziei. W naszych sercach żyje nadzieja: Nasz Pan
przyjdzie! Niech to będzie widoczne w każdej rozmowie, niech oświeca nasze
postępowanie. Ta światłość zostaje wciąż na nowo rozniecana na każdym
nabożeństwie. Pozwólmy, aby ta światłość jeszcze bardziej w nas świeciła. Dajmy
wyraz naszej nadziei, że nasz Pan przyjdzie i to wnet. Czy mielibyśmy utracić tę
nadzieję tylko z tego powodu, że już od dawna czekamy na Pana? Jasno świecą i
pozostają niezłomne słowa Pana Jezusa: „Idę przygotować wam miejsce. A jeśli
pójdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę znowu i wezmę was do siebie, abyście,
gdzie Ja jestem, i wy byli”. (Ew. Jana 14, 2. 3)
Kościół Nowoapostolski w Polsce
Grudzień: Podejmijmy decyzję - Pokaż cały artykuł
W Piśmie Świętym jest mowa, że Jezus po narodzeniu został zaniesiony do
świątyni, do Pana, jak to przewidywał Zakon Mojżeszowy. Niektórzy z narodu
izraelskiego potrafili właściwie ocenić to wydarzenie. Przykładem tego jest
Symeon. W dziecku rozpoznał obiecanego Mesjasza, Zbawiciela, co też wyraził
cudownymi słowami: „…oto Ten przeznaczony jest, aby przezeń upadło i powstało
wielu w Izraelu, i aby był znakiem, któremu się sprzeciwiać będą…”. (Ew. Łukasza
2, 34) To nie była przemowa o wspaniałości i glorii, ale wskazówka świadcząca o
tym, że gdziekolwiek Syn Boży wystąpi, gdziekolwiek się pojawi z polecenia swego
Ojca, tam wymagana będzie decyzja, tam trzeba będzie jasno określić swoje
stanowisko. Syn Boży później stale na nowo wskazywał, że rzeczą konieczną jest
podejmowanie decyzji. Posłany został, aby przez Niego upadło i powstało wielu.
Tak też rzeczywiście się stało. Niektórzy „upadli”. Oni Go odrzucili, nie
naśladowali, a nawet z Jego powodu się złościli. Niektórzy zaś Go przyjęli,
słuchali i kierowali się według Niego. Oni „powstali”. Mieli radość i
błogosławieństwo.
Nie inaczej jest dziś, gdzie Syn Boży działa, tam wymagane są decyzje.
Podejmować ich nie można tylko raz, na przykład przy konfirmacji, a później
sprawę pozostawić. Przeciwnie, wciąż na nowo trzeba podejmować decyzje i się
opowiadać. Syn Boży oczekuje i żąda decyzji.
Gdzie działa urząd apostolski, gdzie ujawniają się dary wywodzące się od Jezusa
Chrystusa, tam wymagane są decyzje. Jeżeli jest się za, to przyjmuje się z
wiarą, a jeżeli przeciw, wtenczas się tego nie przyjmuje i uznaje za uciążliwe.
Przed Bogiem nie ma pośredniej możliwości, do której chętnie skłanialibyśmy się
jako ludzie.
Zatem przesłanie bożonarodzeniowe brzmi: Na nowo podejmijmy decyzję, na nowo
opowiedzmy się w sercu za Panem i odpowiedzmy sobie na pytanie: Czy ewangelia
jest dla nas siłą i orientacją w naszym życiu, czy jest tylko sprawą
marginesową?
Gdzie w swoim czasie występował Syn Boży, tam szybko dochodził do głosu
sprzeciw. Gdzie pozwalał się rozpoznać jako Syn Boży, tam natychmiast pojawiał
się sprzeciw. Gdy odpuszczał grzechy, to od razu niektórzy rozważali: Jak to
może czynić, jak śmie odpuszczać grzechy?
Pod tym względem i dziś nie jest inaczej. Gdzie są oferowane dary Boże, gdzie
Słowo Boże jest słyszalne, a łaska udostępniona, tam istnieje sprzeciw. Symeon
jasno wyraził, że Jezus Chrystus jest znakiem, któremu będą się sprzeciwiać,
przy czym wyraził to nie w trybie przypuszczającym, że ewentualnie coś takiego
będzie miało miejsce, lecz jako niezłomny fakt, że sprzeciw się pojawi!
Dziś niejedno chciałoby się zbadać na temat życia Jezusa, aby się dowiedzieć, co
rzeczywiście wówczas miało miejsce. Nie jest to zakazane, ale ostatecznie
pozostaje to sprawą wiary. Syna Bożego nie można tropić naukowo, ponieważ zawsze
natrafia się gdzieś na granice i wtedy powstaje pytanie: Czy chcesz się
opowiedzieć za Nim lub przeciwko Niemu. Nikt nie może się uchylić od
jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie. Podejmijmy decyzję!
Kościół Nowoapostolski w Polsce




