Nowoapostolski w Polsce
Archiwum słowa miesiąca z roku 2011
Styczeń: Czynić dobro! - Pokaż cały artykuł
Czynić dobro!
Wkroczyliśmy w 2011 rok. Także i w tym roku we wszystkich sferach życia i wiary
pokładamy naszą ufność w Bogu i dążymy do osiągnięcia godności na ponowne
przyjście Jezusa Chrystusa. (por. Ew. Jana 14, 2. 3)
Motto tego roku brzmi: „Czynić dobro!”. Zatem czyńmy to, co dobre! To wezwanie
odnajdujemy już w słowach Apostoła Pawła skierowanych do Galacjan: „Przeto, póki
czas mamy, dobrze czyńmy wszystkim, a najwięcej domownikom wiary”. (Galacjan 6,
10) „Czynić dobro” nie jest więc nowym mottem, ale godnym odnowienia w
tegorocznej praktyce życia i wiary. Jaka jest nasza wiara, jaka jest nasza
miłość, to uwidaczniają nasze dobre uczynki. Chciejmy, tak jak radzi Apostoł
Paweł, czynić dobrze chrześcijanom oraz wszystkim ludziom. Do wszystkich
zwracajmy się w czynnej miłości bliźniego. Nasze zachowanie w rodzinie, w
społeczeństwie, w Kościele, jest miernikiem tego, w jakim stopniu jesteśmy
napełnieni miłością Pana.
Niewątpliwie z miłości czyni się wiele dobrego. Wiele dzieje się niezauważalnie
dla ogółu. Pomimo to celowy jest impuls mobilizujący, abyśmy nie zaprzestali
wzajemnej życzliwości i uprzejmości oraz służenia pomocą. Niech więc towarzyszy
nam przez cały rok motywacja do czynienia tego, co dobre. Pod tym względem
wzorem jest Pan Jezus. Jego całe życie było zdeterminowane przychylnością do
ludzi. Można powiedzieć, że żył tylko dla innych! Spójrzmy na kilka okoliczności
z życia Pana, które mogą być dla nas przykładem.
Pomyślmy o weselu w Kanie Galilejskiej. Tam Pan Jezus dał pierwszy znak
objawiający Jego wspaniałość. Nastąpiło to w powiązaniu raczej z drugorzędną,
nie spektakularną sprawą. Na weselu zabrakło wina. Co prawda mogło to stłumić
nastrój uroczystości, ale nie było to przecież światowym nieszczęściem. Pan
jednak nie zbagatelizował tego małego braku, ale pomógł. Z tego się uczymy, żeby
w czynieniu dobrze nic nie uważać za zbyt małe i błahe!
W licznych sytuacjach, które są przedstawione w Piśmie Świętym, a dotyczące
chorób i niedoli, jest mowa, że Pan się litował. Zatem poruszała go niedola
ludzi! My także bądźmy czuli i wrażliwi na niedolę innych. Nie może być tak, że
pośpiech tego czasu czyni nas otępiałymi na troski i potrzeby innych.
Gdy Jezus usłyszał, że Łazarz zachorował, to wyruszył do Betanii. Droga była
niebezpieczna, ponieważ już wcześniej usiłowano Pana kamienować. Pan jednak nie
dał się powstrzymać. Czynienie tego, co dobre, nie zawsze jest proste. Oznacza
rezygnację i częstokroć związane jest z trudnościami. Pomimo niejednego problemu
nie pozwólmy się powstrzymać od czynienia tego, co dobre.
Zwróćmy jeszcze uwagę na ważną wskazówkę. Wezwanie do czynienia dobra Apostoł
Paweł rozpoczyna słowami: „Przeto, póki czas mamy…”. Czynić to, co dobre, można
z reguły tylko w ograniczonym czasie. Czasami może być za późno, o ile we
właściwym czasie nie czyni się tego, co dobre. Istnieje niebezpieczeństwo
poprzestawania tylko na zamiarach. Pamiętajmy, że istnieje tylko ograniczony
czas, w którym możemy realizować nasze zamiary życiowe. Jeżeli ten czas
przeminie lub się go przegapi, to częstokroć nieodwracalne są straty.
Wykorzystujmy więc ten czas i czyńmy to, co dobre, nie pozwólmy się powstrzymać
i nic nie uważajmy za błahe, za niegodne wrażliwości.
Życzymy wszystkim błogosławionego roku 2011 i pomyślnego czynienia tego, co
dobre! Tak więc „czynić dobrze nie ustawajmy, albowiem we właściwym czasie żąć
będziemy bez znużenia”. (Galacjan 6, 9) „Kto sieje skąpo, skąpo też żąć będzie,
a kto sieje obficie, obficie też żąć będzie”. (2. Koryntian 9, 6) W myśl tych
słów Pisma Świętego życzymy też wszystkim obfitych plonów dobrych uczynków!
Kościół Nowoapostolski w Polsce
Luty: Zwyciężanie - Pokaż cały artykuł
Zwyciężanie
„Zwyciężanie” jest tematem występującym w Objawieniu Jana. W listach,
skierowanych do siedmiu zborów, zwycięzcom dane są doniosłe obietnice:
„Zwycięzca odziedziczy to wszystko, i będę mu Bogiem, a on będzie mi synem”.
(Obj. Jana 21, 7) Gdy się pomyśli, co oznacza „odziedziczyć wszystko”, to można
wyciągnąć wniosek, że w przypadku zwyciężania chodzi o wielkie sprawy,
wymagające zaangażowania wszystkich sił.
Gdy jednak bardziej zajmuje się zagadnieniem „zwyciężanie”, wtedy można dojść do
wniosku, że chodzi raczej o małe sprawy. Z reguły to nie wielkie sprawy i
śmiertelne nałogi, ale zwykłe ludzkie zachowania i postawy są sprzeczne z wolą
Bożą i wymagają zwyciężania. Przykład: Gdy Mojżesz został powołany do
prowadzenia narodu izraelskiego, to miał zastrzeżenia. Zwykła ludzka reakcja.
Współcześnie, zwłaszcza w życiu zawodowym, spotyka się ludzi, którzy wobec
wszystkiego wnoszą zastrzeżenia i zgłaszają wątpliwości. W tamtym czasie Pan nie
przystał na zastrzeżenia Mojżesza. W Piśmie Świętym jest mowa, że postawa
Mojżesza go rozgniewała. Mojżesz musiał zwyciężyć swoje powątpiewania i
zastrzeżenia.
Jeśli Bóg wzywa, to nie ma miejsca na obiekcje i zastrzeżenia. Wtenczas ważne
jest czynić to, co Bóg chce.
Spójrzmy na siebie. Kiedy ktoś do nas się zwraca z prośbą o wypełnienie jakiegoś
zadania w Kościele, jak szybko przychodzi wtedy myśl: Dlaczego akurat ja! Inni
potrafiliby to lepiej!
Pomyślmy o podobieństwie, w którym Jezus mówił, że pewien dostojnik wysłał sługi
z zaproszeniem na wielką ucztę. Jak zareagowali zaproszeni? W sposób czysto
ludzki: „Chętnie byśmy przyszli, ale jeszcze to i tamto mamy do zrobienia. Może
później, ale nie teraz. Teraz nam nie pasuje”. Spójrzmy na nasz czas. Czy takie
postawy nie są na porządku dziennym? Pan wyraźnie oznajmia to, co Jemu się nie
podoba: Letniość, niezdecydowanie, zwlekanie, ociąganie, zastrzeżenia i
obiekcje. To wszystko trzeba zwyciężyć, jeżeli Pan wzywa.
Na koniec miejmy na uwadze, że ze zwyciężaniem jest tak, jak z drzwiami. Czasami
trzeba użyć nieco siły, aby je otworzyć. Jeżeli jednak się przeszło przez drzwi,
to przeżywa się Boga w szczególny sposób: Otrzymuje się Jego obfite
błogosławieństwo.
Kościół Nowoapostolski w Polsce
Marzec: - Pokaż cały artykuł
Jasne decyzje
Pan Jezus w swoim czasie powiedział, że nie ostanie się królestwo, które samo w
sobie jest rozdwojone. (por. Ew. Marka 3, 24) Historia daje liczne przykłady ile
królestw i państw upadło, ponieważ zabrakło jedności decyzyjnej w centralnych
punktach. Rozpadło się też wiele rodzin i małżeństw, wielkich firm z tradycjami,
ponieważ doszło do rozdwojenia i nie można było znaleźć porozumienia. Pan Jezus
wyrażoną myślą wezwał do podejmowania jasnych decyzji i wykazywania wyraźnej
postawy, przy czym stwierdził: „Kto nie jest ze mną, jest przeciwko mnie, a kto
ze mną nie zbiera, rozprasza”. (Ew. Mateusza 12, 30) Jednoznaczna wypowiedź!
Oznacza to, że człowiek nie może uchylić się od decyzji opowiadania się za lub
przeciwko Panu. Kto nie opowiedział się za Chrystusem, nie wyznaje Go jako Pana
i Zbawiciela, ten siłą rzeczy opowiedział się przeciwko Niemu.
Wielu ludzi unika podejmowania jasnych decyzji. Czasami jest to wygodniejsze od
zaprezentowania jednoznacznego stanowiska. Kiedy zajmuje się niejednoznaczną
pozycję, wtedy wykazuje się tendencję przechylania się raz w jedną, raz w drugą
stronę, zależnie od korzyści. Niekiedy też usiłuje się zająć neutralną pozycję.
Jednakże w stosunku do Pana nie ma takiej możliwości – nie można zająć
neutralnej postawy. Podobnie człowiek nie może pozostać neutralny wobec tego, co
Boskie. Istnieje tylko za lub przeciw. Pan Jezus powiedział do Jemu
współczesnych: „Jeśli bowiem nie uwierzycie, że to Ja jestem, pomrzecie w swoich
grzechach”. (Ew. Jana 8, 24)
Czasami podejmuje się decyzje, co do których samemu nie jest się przekonanym, za
którymi nie stoi się całym sercem. Na krótszą lub dłuższą metę staje się to
zauważalne. Takie decyzje nie wykazują należytej stanowczości.
Brak zdecydowania w wierze prowadzi do tego, że ostatecznie wszystko poddaje się
w wątpliwość. Nie możemy być pięćdziesiąt procent u Pana, a pięćdziesiąt gdzieś
indziej. Być dla Pana, to oznacza całe życie prowadzić według Niego i według
ewangelii. Oczywiście nie zawsze się to nam w stu procentach udaje, ale możemy
się o to starać. Sprawdźmy nasze serce, czy jesteśmy konsekwentni w naszej
decyzji opowiedzenia się za Panem i czy tym samym jesteśmy stanowczymi i
wytrwałymi w wyrzekaniu się diabła i wszelkich jego spraw i czynów. Tu również
istnieje tylko za lub przeciw, tak lub nie.
Kościół Nowoapostolski w Polsce
Kwiecień: - Pokaż cały artykuł
Pan prawdziwie zmartwychwstał!
Wielkanoc to święto zmartwychwstania. Po śmierci na krzyżu i złożeniu Jezusa do
grobu pozornie się wydawało, że jest po wszystkim. Poranek wielkanocny jednak
przyniósł dużą zmianę. Przesłanie: „Pan prawdziwie zmartwychwstał” błyskawicznie
rozeszło się wśród uczniów. To kobiety najpierw przyniosły uczniom wiadomość o
pustym grobie. Natychmiast pojawiło się pytanie, czy wierzyć w zmartwychwstanie,
czy nie. Według Ewangelii Łukasza pierwszą reakcją apostołów na wiadomość o
zmartwychwstaniu Pana było kompletne niezrozumienie: „Lecz słowa te wydały im
się niczym baśnie, i nie dawali im wiary”. (Ew. Łukasza 24, 11) Tylko jednemu,
Apostołowi Piotrowi, nie dawało to spokoju. Pobiegł do grobu, aby samemu się
przekonać. Od tego czasu trwają nieustanne rozważania – dzisiaj można powiedzieć
kontrowersje – czy Pan prawdziwie zmartwychwstał, czy nie?
U uczniów wiara w zmartwychwstanie utwierdzała się stopniowo. Przede wszystkim
musieli przemyśleć to, co się stało. Mimo że Zmartwychwstały powtórnie im się
ukazał, a nawet jadł i pił z nimi, aby ich przekonać, że naprawdę
zmartwychwstał, powątpiewali jeszcze podczas wniebowstąpienia – czterdzieści dni
po Wielkanocy. W Piśmie Świętym jest napisane: „A jedenastu uczniów poszło do
Galilei, na górę, gdzie im Jezus przykazał. I gdy go ujrzeli, oddali mu pokłon,
lecz niektórzy powątpiewali”. (Ew. Mateusza 28, 16. 17)
To oznacza, że uczniowie i apostołowie także najpierw musieli się przemóc i
uwierzyć w zmartwychwstanie – jednym udało się to bardziej, innym mniej. W
Wielkanoc nie od razu wyszli z powiewającymi sztandarami, aby zwiastować całemu
światu, że Pan zmartwychwstał! Wpierw musieli to wszystko zgłębić i określić
swój stosunek do tego zdarzenia. Można się nieco wczuć w ich sytuację. To, co
się stało, było tak niewytłumaczalne, tak niezrozumiałe i tak niebywałe, że
najpierw powątpiewali. Nie inaczej było u wielu innych ludzi, którzy po raz
pierwszy usłyszeli przesłanie: „Pan prawdziwie zmartwychwstał!”.
Apostoł Paweł głosił o zmartwychwstaniu w Atenach. O reakcji mieszkańców Aten
mówią Dzieje Apostolskie: „A gdy usłyszeli o zmartwychwstaniu, jedni naśmiewali
się, drudzy zaś mówili: O tym będziemy cię słuchali innym razem”. (Dz. Ap. 17,
32) Świadczenie o zmartwychwstaniu wzbudzało różne reakcje. Później Apostoł
Paweł musiał stanąć przed królem Agryppą i Festusem, przy czym powiedział:
„Dlaczego uważacie za rzecz nie do wiary, że Bóg wzbudza umarłych?”. (Dz. Ap.
26, 8) Grecy, Rzymianie, Żydzi – wszyscy mieli problem z zaakceptowaniem faktu,
że Pan zmartwychwstał i zwyciężył śmierć.
A jak to wygląda dzisiaj? Dzisiaj jest dramat: Zmartwychwstanie, rdzeń
chrześcijańskiej wiary i chrześcijańskiego przesłania nie jest już oczywistością
dla ludzi.
Nie może dojść do tego, że zmartwychwstanie nie jest dla nas oczywistością.
Zmartwychwstanie musi pozostać naszym tematem i niewątpliwym faktem! Można
zrozumieć, jeśli jeden czy drugi boryka się w tej materii z pewnym
powątpiewaniem; to nie jest tragiczne, gdyż zajmując się przesłaniem Bożym można
dojść do pełni wiary. Tragiczne byłoby to, gdyby zmartwychwstanie Chrystusa,
wydarzenie wielkanocne i związana z nim nadzieja na nasze zmartwychwstanie i
przemienienie nie były już tematem naszych rozmów i wiary, gdyby się to odsuwało
i traktowało jako rzecz niebyłą. Zmartwychwstanie musi pozostać tematem i
podstawą wiary. To, że czasami mogą pojawić się wątpliwości, leży w naturze
człowieka. Kto jednak jest związany z Panem, ten odzyskuje pewność i jasność
poznania. Pan nie pozostawia samym sobie tych, którzy walczą o wiarę, ale daje
im też zwycięstwo.
Fundamentem naszej wiary i naszej przyszłości jest: Pan prawdziwie
zmartwychwstał. Gdy przyjdzie ponownie, będziemy mieć udział w Jego
zmartwychwstaniu.
Kościół Nowoapostolski w Polsce
Czerwiec: - Pokaż cały artykuł
Bądźmy mocni w wierze
Apostoł Paweł pisał do
Tesaloniczan: „We dnie i w nocy modlimy się bardzo gorliwie o to, aby nam
dane było oglądać wasze oblicze i dopełnić tego, czego brak waszej wierze”.
(1. Tesaloniczan 3, 10) Serce Apostoła przepełnione było troską z powodu
niedorozwoju w wierze powierzonych mu wiernych. Oznacza to, że mieli braki w
wierze.
Jak wygląda to współcześnie? Ten lub tamten się pyta: Czy Kościół rzeczywiście
jest dziełem Bożym? Albo słuchając kazania budzi się pytanie: Czy rzeczywiście
jest to Słowo Boże? Albo: Czy rzeczywiście istnieją apostołowie Jezusa
Chrystusa? Czy są posłani przez Boga, czy są to tylko ludzkie wyobrażenia? Być
może niejeden się pyta: Czy rzeczywiście nadejdzie dzień Pański? Zdarza się, że
nadzieja zostaje przytłumiona sprawami ziemskimi i nie jest już dość silna, a w
rezultacie nie czeka się już codziennie na przyjście Pana.
Sprawdźmy nasze serca, czy jesteśmy mocni w wierze, czy występują braki? Jeżeli
by tak było, to musimy przedsięwziąć wszystko, aby znów się stać mocnymi w
wierze. Słowo z ołtarza, które przyjmujemy do serca oraz święta wieczerza dają
nam siły, że możemy stać się mocnymi w wierze i w poznaniu: Tak, jesteśmy
dziećmi Bożymi; tak, słowo kazania jest Słowem Bożym; tak, istnieją prawdziwi
apostołowie posłani przez Pana; tak, nasz Pan przyjdzie i czekamy na Niego
codziennie.
Jest wiele oznak, które wskazują na braki w wierze. Jedną z nich jest brak
modlitwy. Nie modli się już intensywnie, a raczej powierzchownie lub w ogóle się
zapomina o modlitwie. Jeśli stwierdzimy braki w modlitwach, to zmieńmy to i to
najlepiej od zaraz, i każdego dnia rozmawiajmy w modlitwie z naszym Ojcem
Niebieskim.
Innym znakiem, po którym się poznaje, że nie jest się już mocnym w wierze, to
braki w składaniu ofiar. Jeżeli zaniedbujemy ofiarność, ponieważ myślimy, że
musimy najpierw zaspokoić nasze potrzeby, to znak, że brakuje wiary. Pomocne
wówczas jest przypomnienie sobie o darach łaski Pana, a to wzbudzi wdzięczność w
sercach, a wdzięczne serca chętnie składają ofiary.
Kto jest mocny w wierze, ten przyjmuje Słowo Boże i według niego chce
postępować. Znakiem braków w wierze byłoby niepoważne traktowanie naśladownictwa
i odsuwanie go na czas późniejszy. Należy jednak naśladować niezwłocznie, dawać
to co najlepsze, a wszystko inne odłożyć na dalszy plan. Pan Jezus wyraźnie o
tym mówił. Chciejmy więc skoncentrować się na Panu i Jego woli. To jest
prawdziwe naśladownictwo.
Brak zaufania do Pana i Jego Słowa jest czymś poważnym. Jeżeli brakuje nam
zaufania i zaniechamy naśladownictwa, wtedy jest to znak poświadczający braki w
wierze. Cudowny przykład zaufania podany jest w księdze proroka Daniela. Jest
tam mowa o trzech mężach, którzy mimo nakazu nie pokłonili się złotemu posągowi
królewskiemu. Król rozzłościł się i zagroził wrzuceniem ich do rozpalonego
pieca. Ci trzej mężczyźni byli jednak tak mocni w wierze i w zaufaniu do Boga,
że powiedzieli do króla: „Jeżeli nasz Bóg, któremu służymy, może nas
wyratować, wyratuje nas z rozpalonego pieca ognistego i z twojej ręki, o królu.
A jeżeli nie, niech ci będzie wiadome, o królu, że twojego boga nie czcimy i
złotemu posągowi, który wzniosłeś, pokłonu nie oddamy”. (Daniela 3, 17. 18)
Postępujmy również w ten sposób. Oczywiście nie grozi nam wrzucenie do
rozżarzonego pieca, ale istnieją pewne sytuacje, w których musimy wykazać nasze
zaufanie do Pana. Zaufanie wykazujemy, jeśli mówimy: „Niech się stanie, co chce,
my pomimo to trzymamy się Pana i Jego Słowa”. Bądźmy więc mocni w wierze.
Kościół Nowoapostolski w Polsce
Lipiec: - Pokaż cały artykuł
Miłości się ulega!
Apostoł Paweł, kierując mowę pożegnalną do starszych w Efezie, na zakończenie
zacytował słowo Pana: „Bardziej błogosławioną rzeczą jest dawać aniżeli brać”.
(Dz. Ap. 20, 35) Następnie jest mowa, że Paweł ukląkł i wraz ze wszystkimi
obecnymi się modlił, po czym serdecznie się pożegnał.
Zacytowane słowo Pana nie występuje bezpośrednio w ewangeliach. Apostoł Paweł
najwidoczniej odwołuje się do innych źródeł lub do przekazów ustnych. To słowo
ma jednak dwa przesłania: Z jednej strony chcemy baczyć na słabych, a z drugiej
im coś dawać, aby z biegiem czasu mogli przezwyciężyć swoje słabości.
Przenieśmy te słowa na płaszczyznę duchową. Pomyślmy szczególnie o słabych w
wierze. Zwróćmy się ku nim z siłą wiary. Poza tym zwróćmy uwagę na tych, którzy
nie mają nadziei. Ożywmy w nich nadzieję, przekazując przekonanie, że tak, jak
jest, nie pozostanie! Dzień Pański nadejdzie na pewno! W ten sposób mogą nabrać
nowej nadziei.
Dostrzegajmy też przygnębionych i zrezygnowanych. Dodawajmy im odwagi naszym
przykładem, a poprzez wspólne modlitwy zachęcajmy do aktywności. Pamiętajmy też
o obojętnych. Przy tym chodzi też o tych, którzy nie udzielają się w życiu
kościelnym i z jakichkolwiek powodów stoją na skraju. Niech naszym celem będzie
poruszenie ich wnętrza poprzez słowo, które ich uraduje albo poprzez szczere
zainteresowanie się ich zmartwieniami. We wszystkich tych przedsięwzięciach
niech dochodzi do głosu i będzie odczuwalna miłość Chrystusa.
Przy tej okazji zwróćmy uwagę na Słowo Pana: „Miłujcie nieprzyjaciół waszych…
abyście byli synami Ojca waszego, który jest w niebie…”. (Ew. Mateusza 5, 44.
45) Pan podkreślił to wyzwanie słowami: „Bo jeślibyście miłowali tylko tych,
którzy was miłują, jakąż macie zapłatę? Czyż i celnicy tego nie czynią?”. (Ew.
Mateusza 5, 46) Słowa te dla wiernych chrześcijan są szczególnym zobowiązaniem.
Jeżeli już wrogów mamy traktować miłościwie, to tym bardziej braci i siostry,
którzy zdystansowali się od Chrystusa i Kościoła lub się zaparli.
W czasach Jezusa szczególnie pysznili się faryzeusze, ostro odseparowując się od
grzeszników i celników. Po części było to charakterystyczne dla sposobu myślenia
w starym przymierzu. Faryzeusze szczególnie rygorystycznie chcieli przestrzegać
praw zakonu Starego Testamentu, aby w ten sposób ściągnąć na siebie upodobanie
Boże. Tej praktyce Pan przeciwstawia się słowami: „Miłujcie nieprzyjaciół
waszych”. To jest zupełnie nowe podejście. Tych, którzy sprawiają nam kłopoty
lub nas odrzucają, tym bardziej nie chciejmy odseparowywać. Przeciwnie,
przyjmujmy ich i okazujmy szczególną przychylność.
Miłość do wrogów jest wykraczającym ponad miłość do bliźniego szczególnym
znakiem miłości Jezusa. Główny Apostoł Richard Fehr częstokroć na to wskazywał i
tę miłość Jezusa opisywał słowami: „Surowości się opiera, a miłości się ulega”.
Kościół Nowoapostolski w Polsce
Sierpień: - Pokaż cały artykuł
Chrystusa stawiać w centrum
Apostoł Paweł pisał do Koryntian: „a umarł [Pan] za wszystkich, aby ci,
którzy żyją, już nie dla siebie samych żyli, lecz dla tego, który za nich umarł
i został wzbudzony”. (2. Koryntian 5, 15)
Apostoł wyciąga wniosek: Jeżeli Pan za nas umarł, to chcemy żyć dla Pana. Żyć
dla Pana to oznacza Chrystusa stawiać w centrum! Chrystus w centrum nie ma być
hasłem, nie ma być abstrakcją. Musi być w naszym sercu. Współcześnie istnieje
wielkie niebezpieczeństwo stawiania Chrystusa na skraju. Dlaczego tak trudno we
współczesnym czasie Chrystusa stawiać w centrum? Powodem tego jest to, że nasze
otoczenie nie wspiera nas pod tym względem. Często ujawnia przeciwne tendencje.
My jednak czuwajmy nad sobą i stawiajmy Chrystusa w centrum!
Można też postępować przeciwnie i spychać Chrystusa na skraj. Co to konkretnie
oznacza? Po pierwsze to, że nie mamy już czasu dla Pana. Często jest tak w
życiu, że mamy nasze zmagania, musimy czynić to i tamto, a dla Pana nie mamy
czasu. W ten sposób spycha się Go na skraj. Oczywiście musimy troszczyć się o
to, co naturalne, gdyż jest to ważne. Wejrzyjmy jednak szczerze w nasze serce:
Czy gdybyśmy chcieli, to czy nie moglibyśmy wygospodarować więcej czasu dla
Pana?
Po drugie Pana spychamy na skraj wtedy, kiedy już nie mamy radości w Panu. To
jest niebezpieczeństwo tego czasu, zwłaszcza dla młodych ludzi, którzy mają
swoje plany, w pełni czerpią z życia i zaprzyjaźniają się z tym lub owym. Ważne
jest, aby czuwać nad sobą, żeby to wszystko nami nie zawładnęło. Radość w Panu
niech nas wypełnia, niech jest w centrum. To nie przychodzi łatwo, ale można o
to zadbać, aby w ciągu życia doświadczać, że radość w Panu ubogaca życie.
Kiedy nie ma się czasu dla Pana, kiedy nie ma się radości w Panu, wtedy też nie
pokłada się nadziei w Panu, a to jest trzecia możliwość spychania Pana na skraj.
Nie pokłada się już nadziei w ingerencji Bożej, nie pokłada się już nadziei w
dniu Pana. Nadzieja staje się marginalna w życiu. Nie spychajmy Pana na skraj,
lecz stawiajmy w centrum. A w jaki sposób?
Znajdujmy czas dla Pana. To jest najważniejsze. Kiedy jest się bardzo zajętym,
kiedy jest się zaabsorbowanym tym lub tamtym, to trzeba wygospodarować sobie
czas. Radość w Panu również czasami utyka. Nikt z nas nie jest z tego wyłączony.
Nie pozwólmy ograbić się z radości. Radość w Panu należy rozwijać pod każdym
względem, w rodzinie, w zborze, w dziele Bożym. Przyczyniajmy się do tego, aby
wszędzie istniała radość. Kiedy będziemy mieli czas dla Pana i radość w Panu,
toteż będziemy mieli nadzieję w Panu. Wtedy Go też będziemy przeżywać. Wtedy
będzie nas wspierać i dopomoże w osiągnięciu doskonałości w wierze. W tym sensie
uświadamiajmy sobie zawsze, że Pan za nas umarł. Ten fakt powinien kształtować i
określać nasze życie. Wówczas nie będziemy Pana spychali na skraj, ale będziemy
Go stawiali w centrum.
Kościół Nowoapostolski w Polsce
Wrzesień: - Pokaż cały artykuł
Ćwicz się w pobożności
W Biblii temat sportu występuje
sporadycznie. Za czasów Jezusa sport zasadniczo służył pozyskaniu sprawności
fizycznej do celów wojennych bądź obrządków kultowych bóstw pogańskich. Apostoł
Paweł przeciwstawił ćwiczeniu cielesnemu ćwiczenie pobożności. „Pobożność” jest
pojęciem, które we współczesnym świecie nie jest popularne, a czasami nawet
dyskredytowane – przynajmniej nie funkcjonujące na równi z pojęciem „sport”.
Pobożność niekiedy kojarzona jest z pozerstwem i dewocją. Wezwanie: „Ćwicz
się natomiast w pobożności”, (1. Tymoteusza 4, 7) które wystosował Apostoł
Paweł, nie ma z tym nic wspólnego. Przeciwnie, jest realistyczne. Jaką wartość
niesie z sobą „ćwicz się w pobożności”, apostoł wyjaśnia w kolejnych wersetach
swego listu: „…pobożność natomiast do wszystkiego jest przydatna, ponieważ ma
obietnicę żywota teraźniejszego i przyszłego”. Zatem pobożność zapewnia
nagrodę już tu na ziemi i jest przydatna, ale przede wszystkim jest też z nią
związana obietnica życia wiecznego.
Czym jest prawdziwa pobożność przed Bogiem? Pobożność przede wszystkim jest
sprawą serca. Pozerstwo i dewocja, czyli wszystko, co pokazuje się na zewnątrz
celem uzyskania uznania, nie odgrywa żadnej roli przed Bogiem. Pan Jezus w
podobieństwie o faryzeuszu i celniku akurat dotknął tych, którzy demonstrowali
swoją pobożność i na innych patrzeli z góry. Faryzeusz z góry patrzył na celnika
i mniemał, że jest wielce pobożny. W przeciwieństwie do niego celnik prawie nie
odważał się spojrzeć do góry, na Pana, ale uderzył się w pierś i wyraził prośbę:
„Boże, bądź miłościw mnie grzesznemu”. (Ew. Łukasza 18, 13)
Konkluzja podobieństwa jest jednoznaczna: Prawdziwa pobożność rozgrywa się
pomiędzy nami a Panem. Wszystko inne nic nie znaczy. Do wykazywania prawdziwej
pobożności potrzebna jest bojaźń Boża. Bez bojaźni Bożej nie można być pobożnym.
W starogreckim pobożność i bojaźń Boża określane są nawet jednym słowem.
Pobożność oznacza dawać przestrzeń temu, co jest od Boga! Z tym wiąże się
wezwanie do nie dawania przestrzeni grzechowi. Niemniej jest to dość trudne,
zwłaszcza w naszym czasie. Uwolnijmy się od tego, co ziemskie i nie pozwólmy się
całkowicie zaabsorbować sprawami tego czasu. W jaki sposób możemy to uczynić?
Rada jest prosta: Chociaż jeden raz więcej niż dotychczas pomyśleć o tym, co
Boskie i o tym, co darował Pan. Co stoi na przeszkodzie, żebyśmy nie rozmawiali
w rodzinie lub z innymi ludźmi o nabożeństwie, o słowie, które darował Pan?
Stwórzmy przestrzeń temu, co Boskie – w naszych myślach, w naszych słowach, w
naszym życiu, po prostu wszędzie, gdziekolwiek to jest możliwe. Do pobożności
należy też podejmowanie jasnych i jednoznacznych decyzji, w których opowiadamy
się za Panem, a także zachowanie wierności Panu i Jego dziełu.
Czasami wiele odsuwamy w przyszłość. Ważne jednakże dziś jest działać i
przyjmować zbawienie. „Ćwicz się w pobożności” to jest zalecenie, które Apostoł
przekazał Tymoteuszowi. Oznacza to, że pobożność nie jest sprawą łatwą i wymaga
zaangażowania. Pobożność nie jest cechą wrodzoną, ale ją trzeba zdobyć, co jest
zadaniem życiowym. „Ćwiczyć się w pobożności” oznacza wykazywać wysiłek
niezbędny do stworzenia przestrzeni dla Pana, podejmować jasne i jednoznaczne
decyzje, zachować wierność. W tych sprawach należy się ćwiczyć. Pan już dziś
błogosławi tych, którzy starają się w przedstawionym sensie być pobożnymi.
Kościół Nowoapostolski w Polsce
Październik: - Pokaż cały artykuł
Napełnieni pełnią Bożą
„Abyście zostali wypełnieni całkowicie pełnią Bożą” – to życzenie zawiera List
do Efezjan. (Efezjan 3, 19) Wiele jest takich rzeczy, które napełniają ludzi:
sport, polityka, kariera, ale też troski i zmartwienia. Nasz wzrok jednakże nie
kierujmy na to, co ziemskie, ale na to, co duchowe. Wejrzyjmy we własne serce:
Co nas napełnia? Czymś szczególnym jest, jeśli napełnieni jesteśmy pełnią Bożą.
Co to jednak oznacza? W celu lepszego zrozumienia zagadnienia spójrzmy na kilka
przykładów z Pisma Świętego.
Jezusa napełniało życzenie być blisko swego Ojca Niebieskiego. Gdy miał
dwanaście lat szukali go rodzice, a kiedy w końcu znaleźli Go w świątyni,
powiedział do nich: „Czyż nie wiedzieliście, że w tym, co jest Ojca mego, Ja być
muszę?”. (Ew. Łukasza 2, 49) To pragnienie Go wypełniało. Często jest mowa w
Biblii, że wstępował na górę i się modlił, czasami przez całą noc.
Jeżeli napełnia nas życzenie bycia blisko Boga, to udajemy się na nabożeństwo.
Tam jesteśmy całkiem blisko Boga.
Gdy Pan ze swoimi uczniami był na morzu, powstał potężny sztorm. Łodzi groziło
zatonięcie. Uczniowie byli przerażeni. Nie wiedzieli co robić. W trwodze byli
napełnieni troską o uratowanie swojego życia. A co czynił Jezus? Leżał w łodzi i
spał. Był opanowany i napełniał Go absolutny spokój. Był pewien, że jest w ręku
Boga.
Niechby i nas w sztormach życia napełniał taki spokój wynikający ze świadomości:
Jestem w ręku Boga.
W podobieństwie o miłosiernym Samarytaninie Pan dał przykład, w jaki sposób się
postępuje, kiedy jest się napełnionym miłością bliźniego. Jak pięknie jest, gdy
jesteśmy napełnieni taką miłością i nie odwracamy wzroku, kiedy możemy innych
pocieszyć i im pomóc, aby mogli kontynuować swoją drogę życia. Pięknie jest,
kiedy taką postawą cechuje się zbór, kiedy jeden drugiemu pomaga, kiedy wszyscy
napełnieni są miłością. Taki zbór jest silny, żywy i promieniuje. Taki zbór
staje się zauważalny.
Widać też to wtedy, gdy jesteśmy napełnieni życzeniem służenia Panu. Pomyślmy
przy tym o Apostole Pawle. To życzenie napełniało go całkowicie. Musiał zmagać
się z licznymi trudnościami. Naprawdę jest zdumiewające, że nie zrezygnował. A
dlaczego? Dlatego, że na wskroś był napełniony życzeniem służenia Panu.
Nasze serce jest jak naczynie, które ma określoną pojemność. Nie może być
napełniane w nieskończoność. Jeżeli całkowicie napełnieni jesteśmy sprawami
ziemskimi, to już nie ma miejsca na to, co duchowe. Nader wyraźnym
niebezpieczeństwem współczesnego czasu jest to, że zbytnio jesteśmy napełnieni
tym, co ziemskie, naszymi problemami i potrzebami, i że brakuje już miejsca na
to, co proponuje Pan.
Zadbajmy więc o to, aby zawsze była dostateczna przestrzeń dla Ducha Świętego.
Jeśli o to zadbamy, to też będziemy odpowiednio postępowali. Zważajmy na to, co
nas napełnia. Być napełnionym pełnią Bożą oznacza, że we wszystkim dąży się do
tego, co Boskie. Wykazujmy taką postawę.
Kościół Nowoapostolski w Polsce
Listopad: - Pokaż cały artykuł
Czas żniw wyznaczy Bóg
W Liście do Galacjan Apostoł Paweł pisze: „We właściwym czasie żąć będziemy
bez znużenia”. (Galacjan 6, 9) W zborze w Galacji , w Azji Mniejszej,
dzisiejszej Turcji, sytuacja nie była taka, jak wyobrażał sobie Apostoł.
Galacjanie spychali na margines radosną nowinę o zmartwychwstaniu Jezusa, a tym
samym uwolnienie z zakonu. Apostoł Paweł na podstawie życia i śmierci Jezusa
Chrystusa uznawał zakon starego przymierza za sprawę zamkniętą. Natomiast
Galacjanie chcieli na nowo przywołać zakon. Temu przeciwstawił się Apostoł
jednoznacznymi słowami. Pod koniec swojego Listu Apostoł Paweł nadmienia to, co
ważne i nawołuje, aby dać przestrzeń ewangelii Jezusa Chrystusa.
Obraz żniw, do którego odwołuje się Apostoł Paweł uzmysławia, że jeśli się coś
wysiewa, to w określonym czasie można też zbierać. Przez wysiew rozumiemy
czynienie dobra, które podoba się Bogu, a mianowicie pielęgnowanie życia
modlitewnego, uczestniczenie w nabożeństwach, trwanie we wspólnocie, składanie
ofiar i wyznawanie wiary. W ten sposób wysiewa się to, co dobre. Natomiast czas
żniw zawsze zostaje wyznaczany przez Boga. Jeżeli obsiewamy pole, to nie możemy
wyznaczyć terminu zbioru. Trzeba czekać aż wzrośnie i dojrzeje to, co wysiane.
Czas żniw wyznacza Bóg. Ważny jednakże jest wysiew. Rolnik, który obsiałby tylko
część pola i stwierdził, że tyle wystarczy, musiałby się liczyć z tym, że żniwa
będą skąpe. Pod względem duchowym nie jest inaczej. Jeśli zaprzestaniemy
wysiewu, to stosownie do tego i żniwa będą nędzne. Co zbieramy? Z jednej strony
radość, której już tutaj doświadczamy, błogosławieństwo Boże, które otrzymujemy,
a z drugiej strony największe i najważniejsze zbiory staną się widzialne, kiedy
Pan przyjdzie ponownie i zostaniemy przyjęci, aby na wieki być z Panem.
Teraz jest czas wysiewu. Kiedyś będziemy zbierali plony. Czas wyznaczy Bóg.
Podobnie jak w przypadku naturalnego wysiewu, nie możemy zbierać w dowolnej
chwili. Nie inaczej będzie w dniu Pańskim. Kiedy nadejdą największe żniwa, czyli
kiedy Bóg ześle swego Syna, tego nie wiemy. To leży w zakresie Boga. Jednakże do
chwili przyjścia Pana mamy możliwość wysiewu. Można to opisać innymi słowami
Apostoła Pawła: „Przeto, póki czas mamy, dobrze czyńmy wszystkim”. (Galacjan
6, 10) Praktykujmy to i nie przegapmy żadnego dnia, abyśmy nie musieli sobie
potem robić wyrzutów. Pozostańmy wierni przy Panu. Nie stawajmy się znużonymi.
Chętnie uniżajmy się przed Panem z serdeczną pokorą i czyńmy to, co się Jemu
podoba. W ten sposób pozostajemy powiązani wzajemnie, aż Pan dokończy swoje
dzieło. Niechby to wnet nastąpiło.
Kościół Nowoapostolski w Polsce
Grudzień: - Pokaż cały artykuł
Spokój w Bogu
Niebawem kończy się 2011 rok. Był to rok dość niespokojny. Negatywne wiadomości
się mnożyły. Kataklizmy, trzęsienia ziemi z tragicznymi skutkami z jednej
strony, a z drugiej niepokoje społeczne i polityczne. Mamy tu na uwadze
protesty, rewolucje, wojny domowe. Uwagę zwraca też sytuacja gospodarcza. Kryzys
w wielu krajach także wywołuje niepokój.
W naszym osobistym życiu również występowały sprawy, które wzbudzały niepokój.
Wiernych dotykały choroby i niedole.
W obliczu niespokojnego życia wdzięczni możemy być, że znajdujemy uciszenie w
domu Bożym i w modlitwie. W bliskości Bożej zawsze na nowo mogliśmy zaznać
pokoju. Jaki znaczący jest to spokój, pokazują nam też wydarzenia biblijne. Gdy
naród izraelski wychodząc z niewoli egipskiej stanął przed Morzem Czerwonym i
zobaczył za sobą ścigających ich Egipcjan, to był zatrwożony. Mojżesz jednakże
dodał otuchy słowami: „Pan za was walczyć będzie, wy zaś milczcie!”.
Pomyślmy też o wydarzeniu z czasów Pana Jezusa. Gdy uczniowie z Panem byli w
łodzi na morzu, powstał potężny sztorm. Uczniowie obawiali się o swoje życie.
Pan jednakże uciszył wiatr i morze. W Piśmie Świętym czytamy: „…nastała wielka
cisza”. Pewni jesteśmy tego, że Pan również panuje nad niepokojem naszego czasu.
Bez Jego dopustów nic się nie dzieje. Ta świadomość stwarza spokój w duszy.
Oczywiście w tym celu też należy uniżyć się przed Najwyższym i uczynić to, co do
nas należy, abyśmy mogli być cisi.
Apostoł Piotr pisze: „Ozdobą waszą niech nie będzie to, co zewnętrzne,
trefienie włosów, złote klejnoty lub strojne szaty, lecz ukryty wewnętrzny
człowiek z niezniszczalnym klejnotem łagodnego i cichego ducha, który jedynie ma
wartość przed Bogiem”.
Wewnętrzny spokój pozwala przeżyć Boga i rozwija wdzięczność wobec Wiekuistego.
Radujemy się z tego, że i dziś jest wiele dziękczynienia pośród ludu Bożego.
Wdzięczność wyrażamy naszymi ofiarami. W tym roku również zostały one złożone
Panu. Składane ofiary umożliwiają wypełnianie zadań duszpasterskich i misji
Kościoła na całym świecie. Tą drogą wszystkim serdecznie dziękujemy i każdemu
życzymy obfitego błogosławieństwa Bożego.
W przyszłości również bądźmy cichymi i czyńmy to, co do nas należy. Cichym będąc
przed Bogiem pokonujemy niepokój współczesnego czasu. W przyszłości również
możemy się spodziewać tego, że fale życiowe będą burzliwe, a czasy będą
niespokojne. My jednakże patrzymy na Pana, wiedząc, że zbliża się nasze
zbawienie. Psalmista już nawoływał do spokoju w Bogu mówiąc: „…poznajcie, żem
Ja Bóg”.
Kościół Nowoapostolski w Polsce




