Nowoapostolski w Polsce
Archiwum słowa miesiąca z roku 2006
Styczeń: Słowo na Nowy Rok - Pokaż cały artykuł
W swoim liście duszpasterskim Główny Apostoł pisze: „Ponownie rozpoczął się nowy
rok. Obietnica ponownego przyjścia Jezusa Chrystusa jeszcze się nie wypełniła.
Im dłużej to trwa, tym trudniej jest zachować wiarę i przeciwstawiać się
napastowaniu szatana. Nie bez powodu już w swoim czasie Pan zadał pytanie:
„Tylko czy Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?”. Główny
Apostoł Richard Fehr kiedyś wskazał na to, że w minionych latach zbyt wąsko
postrzegaliśmy okres ponownego przyjścia Pana. Musimy się nauczyć, że ramy tego
czasu obejmują coś więcej. Jednakże pozostańmy przy fakcie: Nasz Pan przyjdzie!
Obecnie zauważamy, że żyjemy w niespokojnym czasie. Każdego dnia nowe wiadomości
o wypadkach, a nawet o katastrofach. Te wydarzenia nie pozostawiają nas
obojętnymi i nieczułymi, lecz odczuwamy, że ciężej jest być spokojnym i zachować
wewnętrzną równowagę. Te globalne uwarunkowania odzwierciedlają się też w naszym
życiu zborowym. Zgromadza się, a potem idzie się oddzielnie.
Co można zrobić? Chcę wezwać naród Boży słowami, które Apostoł Paweł skierował
do Kolosan: „A ponad to wszystko przyobleczcie się w miłość, która jest spójnią
doskonałości”. To jest tajemnica, to nas skuwa razem i pomaga przebrnąć przez
wszelkie trudności. W życiu zborowym stwórzmy jeszcze więcej przestrzeni dla
miłości.
W związku z tym słowem Apostoł Paweł wymienia wiele Bożych właściwości, na
przykład: serdeczne współczucie, dobroć, pokorę, łagodność i cierpliwość.
Przywłaszczenie sobie każdej z tych właściwości jest dla nas wielkim zadaniem,
ale też wielkim błogosławieństwem. Te wszystkie piękne właściwości nie będą
miały jednak długotrwałego działania w życiu zborowym, jeśli u ich podstaw nie
będzie leżała serdeczna miłość. Jak pasek okala ubranie, tak miłość niech okala
cnoty Boże – bądź też, wyjaśniając to na innym przykładzie – jak zaprawa spaja
cegły pewnej budowli, tak miłość ma wiązać cnoty Boże, aby były trwałe. Kiedy
nie ma zaprawy, wtedy cegły się rozchodzą. Kiedy nie ma miłości, wtedy wszystko
się rozpada.
Jeśli miłość zwana jest spójnią doskonałości, wtedy można to też tłumaczyć, że
miłość ostatecznie doprowadzi do doskonałości w oczach Bożych. Błędy i słabości
pochłonie łaska Pana. Nie będą miały już znaczenia. Jednakże miłość przybliża
nas do Pana i w końcu doprowadzi do doskonałości.
W innym miejscu Apostoł Paweł wzywa: „Dążcie do miłości”. Z tego wynika, że
konieczny jest wysiłek. Miłować tych, z którymi jesteśmy zaprzyjaźnieni, którzy
są dla nas sympatyczni, nie jest trudno. Ale traktować z miłością tych, z
którymi nie mamy „związku”, i których zaszeregowaliśmy do niesympatycznych,
kosztuje już wysiłku. Przy tym myślę też o tych, którzy własnym zachowaniem
wywołali nieporozumienia. Jak szybko tacy są zepchnięci na skraj wspólnoty.
Zostawiając ich na pastwę losu, ułatwiamy sobie sprawę po linii najmniejszego
oporu. Miłość zaś skłania do tego, aby szukać tego, co łączy, a odkładać to, co
rozdziela.
Codziennie wyznaczajmy sobie kierunek, kierunek miłości!
Moim życzeniem na ten rok jest, aby we wszystkich zborach odczuwalna była
prawdziwa miłość Chrystusa. Wówczas może przyjść Pan! Niechby przez 2006 rok
towarzyszyło nam następujące słowo: „A ponad to wszystko przyobleczcie się w
miłość, która jest spójnią doskonałości”.
Swój list duszpasterski Główny Apostoł kończy pozdrowieniami i przyrzeczeniem
serdecznego wstawiennictwa w modlitwie.
Kościół Nowoapostolski w Polsce
Luty: Dzieła Boże - Pokaż cały artykuł
Kiedyś zadano Panu pytanie: „Cóż mamy czynić, aby wykonywać dzieła Boże?”. Można
sobie wyobrazić, że były różne oczekiwania, co do odpowiedzi Pana Jezusa.
Niejeden być może szukał sprawdzenia się i myślał: Kiedy pomagam bliźniemu, to z
pewnością jest dzieło Boże; albo: kiedy czynię coś dobrego, czyż to nie jest
dziełem Bożym? Pomaganie bliźniemu i czynienie dobra nie jest błędne. Jednakże
coś innego jest ważniejsze. Jezus Chrystus odpowiedział: „To jest dzieło Boże:
wierzyć w Tego, którego On posłał.” (Ew. Jana 6, 28. 29)
Przyjrzyjmy się pewnym przykładom z Pisma Świętego: Mojżesz wyprowadził
Izraelitów z Egiptu. Co dla ludu było najważniejsze? To, że uwierzył i szedł za
Mojżeszem. Ważne było podążanie za Mojżeszem, a nie to, czy wykonywało się dobre
uczynki i było się dobrym człowiekiem. Kto szedł za Mojżeszem, ten wyszedł z
kraju niewoli i szedł drogą do obiecanego kraju. Izraelici uwierzyli temu
posłanemu przez Pana.
Pomyślmy o proroku Jonaszu. Nawoływał mieszkańców miasta Niniwy do pokuty.
Dlatego że mu uwierzyli i odpowiednio postąpili, Niniwa miała błogosławieństwo,
a zapowiedziana kara nie nastąpiła. Zawsze więc chodzi, tak jak w przypadku
Mojżesza lub Jonasza, o wiarę w tego, kogo Bóg posyła oraz o wiarę w aktualne
Słowo Boże.
Pan Jezus przyszedł jako Zbawiciel i Odkupiciel. Kto w Niego wierzy i przyjmuje
Jego Słowo oraz ciało i krew Pana, ten będzie żył na wieki. Nie tyle chodzi o
to, czy jest się dobrym człowiekiem lub popełniło się mniej czy więcej grzechów,
ale głównie chodzi o to, czy wierzy się w to, co Pan objawia, czy nie wierzy.
Powróćmy do naszego czasu. Co dziś jest ważne? Jest wielu ludzi, którzy czynią
dobro i pomagają innym. To jest dobra sprawa i my się radujemy, kiedy możemy
pomagać lub spotykamy ludzi skorych do niesienia pomocy. Nie jest to jednak
najważniejsze. Dziś najważniejsze jest wierzyć w tego, którego Bóg posyła. Gdy
to się czyni, to można ściągnąć na siebie błogosławieństwo Boże i zostać
przygotowanym na wieczną wspólnotę z Trójjedynym Bogiem.
Kogo dziś posyła Jezus Chrystus? Pan powiedział: „Jak Ojciec mnie posłał, tak i
Ja was posyłam” (Ew. Jana 20, 21) oraz „A nie tylko za nimi proszę, ale i za
tymi, którzy przez ich słowo uwierzą we mnie”. (Ew. Jana 17, 20) To wszystko
powiedział do swoich apostołów. Zatem i dziś chodzi o to, aby przyjąć apostołów
Pana i uwierzyć ich słowom. Kto to czyni, ten doświadcza bliskości i łaski
Bożej. Kto to czyni, tego Pan doprowadzi do wspaniałości. Uwierzmy tym, których
Pan dziś posyła, Jego apostołom; to jest dzieło Boże.
Chciałbym jeszcze wyraźniej wyjaśnić, co oznacza wierzyć apostołom Jezusa
Chrystusa. Można wierzyć intensywnie albo powierzchownie. Pan oczekuje dogłębnej
wiary. To jest wiara, która uwidacznia się w naśladownictwie. To jest wiara,
która wykazuje bezgraniczne zaufanie do posłańców Jezusa. To jest wiara, która
cechuje się cierpliwością. To jest wiara, która wyraża się silną nadzieją. Naszą
nadzieją jest to, że nasz Pan przyjdzie ponownie!
Kościół Nowoapostolski w Polsce
Marzec: Obłok świadków - Pokaż cały artykuł
List do Hebrajczyków mówi o „obłoku świadków, który mamy wokół nas. W ten sposób
przedstawieni są ci, którzy znajdują się już w sferach tamtego świata i dawno
zakończyli bieg ziemski. W jedenastym rozdziale Listu do Hebrajczyków wielu
zostało wymienionych imiennie, a wśród nich są i tacy, których nie znamy z
dziejów narodu starego przymierza. Toczyli bój i wykazali się jako świadkowie
wiary, ale nie przeżyli jeszcze zakończenia dzieła Bożego. Dlaczego? Dlatego, że
istnieje tylko jeden koniec dzieła Bożego, a nim jest dzień Pański. Na tę chwilę
czekają wraz z nami. Myślę, że niejedno wiedzą o rozwoju, który ma miejsce na
ziemi i czekają aż wszystko zostanie dokończone. Dziś liczba tych, którzy są na
tamtym świecie, jest większa aniżeli w czasach Jezusa, czy wcześniej w czasach
starego przymierza. Na tamtym świecie jest również wielka tęsknota za dniem
Pańskim. W końcu tworzymy jeden Kościół przed Panem, składający się z żyjących i
umarłych, jedną oblubienicę, która zostaje przygotowywana w naszym czasie.
Piękne to jest uczucie, gdy ma się świadomość, że ci, którzy w wierze odeszli
przed nami, otaczają nas niczym „obłok świadków”.
Autor Listu do Hebrajczyków ma powód do odwołania się do świadków przeszłości.
Chrześcijanie, do których zwraca się w swoim liście, tracą odwagę i stają się
zniechęceni. Stąd skierowana jest do nich rada, aby odłożyli wszystko, co ich
obciąża. Autor posługuje się analogią zawodów. Podczas wyścigu głupotą byłoby
obarczać się dodatkowymi ciężarami. Podobnie też jest z naszym biegiem wiary.
Wszystko, co nas obciąża, to utrudnia i powstrzymuje. Należy więc to odłożyć.
Obciążać nas może powątpiewanie, sprzeczki, waśnie, niezadowolenie,
nieprzejednanie. Szczególnie tragicznie jest wtedy, kiedy się złości. Złość
zasadniczo jest czymś niemożliwym do sterowania, po prostu powstaje nagle. Jeśli
trwale się złość podsyca, to stanowi poważne obciążenie. Gniew lub złość
powstaje zawsze tam, gdzie występuje niezrozumienie. Gdy jednak rządzi miłość,
to złość nie znajduje punktu zaczepienia. Co prawda może się zdarzyć, że czasami
się złościmy, przecież w końcu jesteśmy ludźmi, to jednak okazując sobie
wzajemną miłość, gniew na dłuższą metę nie ma szans.
W jaki sposób można się wyzbyć tych obciążeń? List do Hebrajczyków zawiera ważne
zalecenie, aby wejrzeć na Jezusa Chrystusa, sprawcę i dokończyciela wiary.
Jeślibyśmy tylko patrzyli na błędy i słabości sługów Bożych i zaniedbywali
wejrzenie na tych mężów, których dał nam Pan oraz nie akceptowali ich jako
posłańców do błogosławieństwa, to stanowiłoby dla nas poważne obciążenie. Jeżeli
zaś jest się z nimi jedno, jeżeli się utrzymuje serdeczne powiązanie, to
sprawia, że serce staje się lekkie, a także zapewnia to błogosławieństwo i siłę.
Dlaczego więc mielibyśmy zbędnie się obciążać? Dołóżmy starań, żeby odłożyć
ciężary i bez obciążenia zmierzać do celu wiary.
Chciejmy wzajemnie się wspierać i służyć pomocą także w odniesieniu do
niezbawionych na tamtym świecie, abyśmy wnet osiągnęli doskonałość. Nadejdzie
chwila, w której będziemy zjednoczeni z tymi, którzy odeszli przed nami - z
„obłokiem świadków”, który nas otacza.
Kościół Nowoapostolski w Polsce
Kwiecień: Jaki jest twój uczynek? - Pokaż cały artykuł
W ostatnim rozdziale Objawienia Jana Pan dobitnie podkreśla obietnicę swego
ponownego przyjścia słowami: „Oto przyjdę wkrótce, a zapłata moja jest ze mną,
by oddać każdemu według jego uczynku”. (Obj. Jana 22, 12) Słowa „zapłata” nie
można tu rozumieć w takim sensie, że poprzez uczynki zdobywamy sobie prawo do
wiecznej społeczności z Panem. Co oznacza „zapłata”, to dochodzi do głosu w
słowach, które Bóg kiedyś powiedział do Abrahama: „Nie bój się, Abramie, Jam
tarczą twoją; zapłata twoja będzie sowita!”. (1. Mojżeszowa 15, 1) Sam Pan
będzie naszą „zapłatą”. Tej zapłaty nikt nie może sobie wypracować, ponieważ
wszyscy jesteśmy grzesznikami, a naszymi uczynkami nie możemy chlubić się przed
Bogiem. Zapłatę zyskuje się tylko przez łaskę, a nie przez zasługę, czy uczynki.
Tym bardziej więc zadziwiające jest to, że w Objawieniu Jana w tym Słowie Pana
mowa jest o uczynku. Czyżby jednak ostatecznie odgrywał jakąś rolę?
W tekście greckim również jest mowa w liczbie pojedynczej o uczynku, a nie o
uczynkach: „by oddać każdemu według jego uczynku”. Po tym poznajemy o co chodzi.
Nie chodzi więc o uczynki, które się pełni w trakcie swego życia, ale chodzi o
sumę uczynków, czyli o „dzieło życia”, które ostatecznie charakteryzuje nasz byt
ziemski.
Jakie było dzieło życia Mojżesza? Jego uczynkiem życia była wierna służba jako
sługi Bożego. Nie poszczególne czyny, które także są wymienione w Piśmie Świętym, ostatecznie tworzyły jego
dzieło życia, ale jego wzorowa wierność. Można też przytoczyć przykład Pawła.
Jako apostoł był pilny i gorliwy dla Pana. W jego życiu jednak były też inne
okresy. Podczas kamienowania Szczepana z satysfakcją się temu przyglądał, a
później nawet sam prześladował chrześcijan. Sumą czynów jego życia, czyli jego
dziełem lub uczynkiem życia nie było to, co wydarzyło się w tamtym czasie, ale
jego gorliwość dla Pana.
Co jest sumą uczynków naszego życia? Jaki tytuł będzie widniał nad naszym
życiem, kiedy z punktu widzenia Bożego spojrzymy na nie na końcu? Pięknie
będzie, jeśli będzie można stwierdzić: To jest bohater wiary! Jak pięknie jest,
jeśli ktoś ucieleśnia pokój, tak że będzie można powiedzieć: Dziecko pokoju!
Albo gdy na końcu uczynek życia będzie brzmiał: On lub ona z całym sercem
służyli Panu!
Uczynek naszego życia może też być inny. Myślę akurat o bogaczu, którego Pan
przedstawił w swoim podobieństwie. (por. Ew. Łukasza 12, 16-21) Ostatecznie nad
jego życiem widnieje tytuł: „Głupiec”! Innymi słowy zmarnował czas swego życia z
punktu widzenia Bożego, ponieważ troszczył się tylko o to, co ziemskie. Nie
zdobył nic, co byłoby trwałe. Taki tytuł nad naszym życiem byłby gorzki…
Bacznie więc zważajmy na to, co robimy w naszym życiu. Czy centrum naszego bytu
jest to, co ziemskie? Czy jesteśmy zaangażowani tylko w to, co doczesne? Czy
jednak naszym centrum jest to, co duchowe, nasza wiara, nasze dążenie, aby być u
Pana i stać się godnym na wielki dzień ponownego przyjścia Syna Bożego? Ustalmy
priorytety w naszym życiu tak, abyśmy za uczynek naszego życia ostatecznie
otrzymali zapłatę, jakiej wszyscy sobie życzymy.
Kościół Nowoapostolski w Polsce
Maj: Zaufanie – droga do błogosławieństwa - Pokaż cały artykuł
Rokrocznie z niezmienną cierpliwością oczekujemy ponownego przyjścia Syna
Bożego. Dlaczego mielibyśmy w tym ustawać? Ku temu nie ma rozsądnego powodu.
Obietnica Pana nadal jest aktualna, że przyjdzie ponownie, aby swoich zabrać do
siebie. Na tym możemy polegać.
Często poruszałem w mojej duszy myśl, jakie ważne jest mieć zaufanie – zaufanie
do Pana, zaufanie do prowadzenia oraz nierozerwalnie z tym związane zaufanie do
sługów Bożych danych nam do błogosławieństwa. Nie porzucajmy tego zaufania,
które, jak mówi Pismo Święte, ma wielką zapłatę.
Niejeden ustał po drodze. Dlaczego? Dlatego że nie miał dość zaufania. Myślę o
narodzie izraelskim, który w wielu sytuacjach wykazywał mało zaufania. W istocie
wędrówka przez pustynię była jedynie próbą ich zaufania do Pana. Gdy nastały
trudności, to jak lamentowali i narzekali! Atakowali nawet Mojżesza. Dla niego
nie była to łatwa sytuacja, o tym jestem przekonany. Wszelkie biadolenie nic nie
dawało, lecz Pan wciąż na nowo musiał ingerować, dając do zrozumienia, że naród
izraelski winien bezwzględnie na Nim polegać. Pomimo to zaufanie niekiedy było
bardzo znikome.
Na podstawie tego możemy poznać, ile znaczy zaufanie, kiedy myślimy o
współczesnym czasie. Kto lamentuje, kto narzeka, ten musi zadać sobie pytanie:
Czy mam dość zaufania? Gdy jest się niezadowolonym z Bożego prowadzenia, to
również jest to kwestia zaufania. Po prostu włóżmy wszystko do ręki Bożej. On
zna wszystko. Im bardziej bezwzględnie i bez zastrzeżeń Jemu ufamy, tym bardziej
On błogosławi. To jest droga do błogosławieństwa.
Myślę o uczniach, którzy złościli się z powodu Słowa Pana, ponieważ mieli
spożywać Jego ciało i krew. Z tego powodu wielu się od Pana odwróciło. Jaki był
powód tego, że oddalili się od Pana? Brak zaufania. Gdyby je posiadali, to
zwróciliby się do Pana i poprosili o wyjaśnienie oraz próbowaliby zrozumieć to,
co objawiał. Brakowało im jednak zaufania, więc poszli własnymi drogami.
Zaufania brakowało uczniom z Emaus, którzy mieli własne myśli i wyobrażenia co
do misji Jezusa. „A myśmy się spodziewali, że On odkupi Izraela”, (Ew. Łukasza
24, 21) tak właśnie mówili. Odwrócili się i opuścili Jerozolimę. Będąc bezradni
w tej sytuacji zamierzali pójść własnymi drogami. Tylko łasce Pana jest do
zawdzięczenia, że się zreflektowali i zawrócili.
Kto ma zaufanie do Pana, ten może być odważny, ponieważ wie, że ma oparcie, a za
nim stoi potężna moc Boża. Kto ma zaufanie, ten może kompetentnie i suwerennie
uporać się z różnymi rzeczami, które go spotykają. Nikomu nie mogę obiecać, że w
życiu wszystko pójdzie gładko, że nie będzie trudności, a każdego dnia będzie
szczęścia pod dostatkiem. To nie jest moje polecenie. To też nie jest
zamierzeniem Pana w naszej doczesności, ale chciałby nas przygotować na
wieczność. Pod tym względem ważne jest, abyśmy stale wzmacniali nasze zaufanie,
a także poddawali je próbie. To czynimy wtedy, kiedy reagujemy spokojnie i w
pełni zaufania nawet w trudnych sytuacjach, w których niejedno nie idzie tak,
jakbyśmy chcieli. Jesteśmy przecież w ręku Pana! Wiem, że łatwo to mówić, a
trudniej przeżywać. Niemniej jest to sprawa zaufania. Nie porzucajmy zaufania!
Zaufanie przynosi błogosławieństwo i pomoc Pana.
Kościół Nowoapostolski w Polsce
Czerwiec: Do zboru - Pokaż cały artykuł
W pewnym swoim Liście Apostoł Paweł pisze: „Cokolwiek czynicie, z duszy czyńcie
jako dla Pana, a nie dla ludzi, (…) gdyż Chrystusowi Panu służycie”. (Kolosan 3,
23, 24) Tymi słowami Apostoł podsumowuje swoje wypowiedzi dotyczące
chrześcijańskiego domu rodzinnego, przy czym indywidualnie zwraca się do
członków rodzin (żon, mężów, dzieci). To wezwanie dotyczy członków rodziny
Bożej: My służymy Chrystusowi Panu, a nie człowiekowi! Winna to być służba
właściwa dla dzieła Bożego.
Dotyczy to najpierw sługów Bożych: Gdy przeprowadzacie odwiedziny duszpasterskie
lub wy mili diakoni, gdy stoicie przy drzwiach kościołów, aby przywitać braci i
siostry, to wiedzcie, że służycie Chrystusowi Panu, a nie człowiekowi.
Mili dyrygenci, jeżeli z chórem ćwiczycie jedną, czy drugą pieśń, a przy tym coś
się nie udaje i jesteście rozczarowani, że to, co sobie postanowiliście nie daje
się urzeczywistnić, wtedy pamiętajcie, że służycie Chrystusowi Panu, a nie
człowiekowi!
Mili bracia i siostry, jeżeli w dziele Bożym swoje dary angażujecie w chórze lub
w nauczaniu kościelnym, to wiedzcie, że służycie Chrystusowi Panu, a nie
człowiekowi!
Miłe siostry, jeżeli w gospodarstwie domowym wypełniacie zadania i obowiązki w
rodzinie, które mógłby przejąć mąż, a w ten sposób dajecie jemu czas i swobodę,
aby mógł wypełniać swoją pracę w dziele Bożym, to wiedzcie, że to jest wielka
służba w dziele Bożym. Wszystkie w ten sposób służycie Chrystusowi Panu. Ta
świadomość zmienia perspektywę zapatrywania i pozwala działać na podstawie
szczególnej siły przekonania.
Gdy w dziele Bożym coś się czyni lub podejmuje decyzje, to oczywiście stale
trzeba sobie zadawać pytanie: Czy tym samym naprawdę służę Panu? Nie służymy
Panu, gdy motywacją jest urzeczywistnienie własnych wyobrażeń i interesów, ale
gdy inspiracja do działania pochodzi z góry.
Przykład: Jeśli nagle ma się jakąś myśl i chciałoby się ją zamienić w czyn, a
nawet się złości, gdy inni tego tak nie widzą i nie są co do tego zgodni, wtedy
najchętniej chciałoby się siłą przeforsować swoją wolę i myśl. Tak nie może być
w dziele Bożym! Służymy Panu, On jest miarodajny! Jego wola jest decydująca i
według niej chciejmy się kierować!
Nawiązując do tego należy na coś wskazać, co tu i ówdzie się zauważa: Niejeden
żywi myśl, że Kościół Nowoapostolski winien zostać nieco zreformowany. Wyraża
się przekonanie, że należałoby wnieść jedno lub drugie wyobrażenie. Nie wyklucza
się ewentualnych dobrych intencji, ale przeciwko temu przemawia jednoznacznie:
My służymy Panu, a nie człowiekowi! Nie chodzi więc o ludzkie myśli i
rozważania, które chciałoby się wnieść, ale chodzi zawsze o to, aby kierować się
według Pana. Niech nikt nie rozumie tego mylnie: Jeśli w zborze są sprawy, które
nie są zgodne z wolą Bożą, to należy coś powiedzieć. Czując się jednak bratem i
siostrą, i kierując się według Pana, czyni się to wtenczas w inny sposób,
aniżeli przez uparte forsowanie swego poglądu.
Mili bracia i siostry, przyjmijcie to jako radę i próbujcie zamienić w czyn
postanowienie „Cokolwiek czynicie, z duszy czyńcie jako dla Pana”. Zapłata
będzie pochodziła od Niego, a nie od kogokolwiek innego
Kościół Nowoapostolski w Polsce
Lipiec: Nie ociągać się! - Pokaż cały artykuł
Pismo Święte informuje nas o ocaleniu Lota z Sodomy. Miasto Sodoma z powodu
grzeszności, zgodnie z wolą Bożą, było skazane na zagładę. Do Lota przybyli dwaj
aniołowie i wzywali go do ucieczki z miasta. W tych dwóch mężach Lot poznał
posłańców Bożych. Na podstawie tego można wywnioskować, że uwierzył ich słowom i
poznał, że miasto ma zostać zniszczone. Niejednemu ze swojego otoczenia usiłował
zwrócić na to uwagę: „Wstańcie, wyjdźcie z tego miejsca, bo Pan zniszczy to
miasto!”. (1. Mojżeszowa 19, 14) Nie zwracano jednak na niego uwagi, a niektórym
się wydawało, „że żartuje”. Aniołowie, posłańcy Boży, nakłaniali do pośpiechu i
ponaglali Lota: „Wstań, (…) byś nie zginął wskutek winy tego miasta”. (1.
Mojżeszowa 19, 15) Następnie jest mowa: „Lecz gdy się ociągał, wzięli go owi
mężowie za rękę i żonę jego za rękę, i obie córki jego za rękę, bo Pan chciał go
oszczędzić, i wyprowadzili go, i pozostawili poza miastem”. (1. Mojżeszowa 19,
16) Pan poprzez aniołów dopomógł, aby Lot wraz z bliskimi mógł uciec przed
zagładą.
„…się ociągał” – typowa ludzka postawa. Dlaczego Lot się ociągał? Przecież był
przekonany, że aniołowie powiedzieli prawdę, a zagłada rzeczywiście nastąpi.
Pomimo to wzięło górę to, co ludzkie – ociągał się! Gdy sprawa staje się
poważna, wtedy jest tendencja do wycofywania się, zwlekania lub odczekiwania,
czy być może nie nastąpi jakaś zmiana. Wyrażenie „ociągać się” nie często
występuje w Piśmie Świętym, ale w tym miejscu trafnie określa ludzki sposób
postępowania i zachowania.
Jeżeli poznało się coś niedobrego, to nie należy zwlekać i się ociągać, ale
nieodzownie zmienić stan, który się Bogu nie podoba. Należy wyjść z ociężałości
i powierzchowności, z niewiary, niepokoju i nieprzejednania. Niestety, to co
ludzkie, czasami zwycięża i się zwleka.
Ważkie więc jest wezwanie: „Nie ociągać się!”. Uchwyćmy ręce posłańców Bożych
współczesnego czasu, sługów Bożych. Bóg dziś przez nich się objawia, przez ich
słowo i opiekę duszpasterską. Musimy tylko przyjąć, ale to leży po naszej
stronie. Pozwólmy się kierować i prowadzić, i nie ociągajmy się od tego, co
służy do zbawienia naszej duszy. Nie myślmy: Być może uda się to jeszcze odwlec.
To jest ludzkie. Boży sposób postępowania wyraża się tym, że to, co się poznało,
bezzwłocznie zamienia się w czyn.
Abraham się nie ociągał. Gdy został wezwany do ofiarowania swego syna, dziecka z
obietnicy, to z punktu widzenia ludzkiego mógłby się ociągać, gdyż złożenie
Izaaka w ofierze przeczyło wszelkiemu rozsądkowi. Jaki miał być sens tej ofiary?
W Piśmie Świętym jednak wyraźnie jest mowa, że Abraham nazajutrz wstał i bez
zastanowienia czynił to, czego Bóg oczekiwał. Dopiero w ostatniej chwili
zaingerował anioł Pański i nie dopuścił, żeby Abraham swojego syna złożył w
ofierze.
Na przykładzie Abrahama widzimy, że nie należy zwlekać i się ociągać ani
odkładać spraw na przyszłość. Przeciwnie, dziś, natychmiast i bezzwłocznie
chciejmy działać! To jest droga błogosławieństwa. Któż już wie, czy w
przyszłości będzie miał okazję zamienić w czyn to, co chce wykonać? Gdy się
ociąga, gdy się zwleka, to może być za późno.
Postępujmy mądrze i wykorzystujmy nasz czas ziemski jako czas łaski, jako czas
czynu! Jako chrześcijanie nowoapostolscy, jako dzieci Boże, bądźmy tymi, którzy
zamieniają w czyn to, co słyszą z Ducha Bożego. Bądźmy wykonawcami Słowa Bożego!
Kościół Nowoapostolski w Polsce
Sierpień: Mury Jerycha - Pokaż cały artykuł
Jerycho za czasów Mojżesza i Jozuego było ufortyfikowanym miastem – prawdziwą
twierdzą. Z pustyni przybyli Izraelici, lud koczowniczy bez jakiejkolwiek
znajomości techniki i doświadczeń wojennych, którzy chcieli, a nawet mieli zająć
miasto. Bezradni stali przed twierdzą. Wówczas zaingerował Pan i powiedział, co
należy uczynić. Udzielił wskazówek, na temat których eksperci militarni kiwaliby
tylko głowami. Wojownicy izraelscy, siedmiu kapłanów z trąbami i ze Skrzynią
Przymierza, raz dziennie w milczeniu mieli okrążyć miasto, i to przez sześć dni.
Siódmego dnia mieli siedem razy obejść miasto, najpierw w milczeniu, na koniec
kapłani mieli zatrąbić, a cały lud miał wydać okrzyk wojenny. Postąpili
dokładnie według wskazówek i odnieśli sukces. Mury Jerycha runęły, a Izraelici
mogli zająć miasto.
Przejdźmy do naszego czasu: Czy w naszym życiu na płaszczyźnie duchowej także
nie istnieją twierdze, które pozornie są nie do zdobycia? Coś, co nas gryzie i
uciska, a z czym nie możemy się uporać, coś, co nam przeszkadza swobodnie i
radośnie iść naszą drogą? Mogą to być różne rzeczy. Może to być sprzeczka
rodzinna, którą nie wiadomo jak rozwiązać. Mogą to być niesnaski w miejscu
pracy, które obciążają, a z których nie znajduje się wyjścia. Co by to nie było
uczyńmy inaczej: spróbujmy wyciągnąć wnioski na dziś z upadku Jerycha. Zważajmy
na Słowo Boże i dajmy się kierować przez Pana. Nie podchodźmy ludzkimi
rozważaniami, ponieważ wnet poznamy, że nie damy rady. Do dzieła przystępujmy z
pomocą Bożą. Do tego konieczne jest mieć z jednej strony zaufanie do prowadzenia
Bożego, a z drugiej cierpliwość. Izraelici musieli wówczas przez sześć dni
chodzić wokół muru, a w sumie siedem dni.
Można by teraz stwierdzić: Siedem dni, to jeszcze relatywnie krótki czas.
Czasami niejedno trwa bardzo długo aż coś nastąpi, chociaż za tym stoi wola
Boża. Zatem wszystkie nasze troski i potrzeby włóżmy do ręki Pana. Dajmy się
przez Niego kierować, abyśmy poznali, co należy uczynić, żeby uporać się z
nadmienionymi sprawami.
Choć mielibyśmy wrażenie, że nic się nie dzieje, choć mielibyśmy przekonanie, że
wszystko jest daremne, to jednak chciejmy czekać na odpowiedź Bożą. Pan pomaga i
na dany czas daje to, czego potrzebujemy, abyśmy odnieśli zwycięstwo.
Piękne i dobitne są słowa: „Wielkie zwycięstwa odnoszone są dzięki odwadze;
wielkie zwycięstwa odnoszone są dzięki miłości, ale największe zwycięstwa
odnoszone są dzięki cierpliwości. Bądźmy coraz bardziej cierpliwi i świadomie
wkładajmy wszystko do ręki Pana.
Kościół Nowoapostolski w Polsce
Wrzesień: Diabelska strategia - Pokaż cały artykuł
Szatan, przeciwnik od samego początku, prowadzi diabelską strategię. To
uwidoczniło się już w ogrodzie Eden. Tam przez węża, ucieleśnionego szatana,
doszło do głosu pytanie: „Czy rzeczywiście Bóg powiedział”. (1. Mojżeszowa 3, 1)
W ten sposób chciał osłabić wewnętrznego człowieka. Jednoznacznie sformułowane
przez Boga przykazanie zostało poddane w wątpliwość, a jego znaczenie
umniejszone.
Gdy Pan Jezus był kuszony na pustyni, szatan zadziałał podobnie: Dawał takie
zachęty, które na pierwszy rzut oka nie wydawały się zgubne. Jednakże z tym
związany był zamiar osłabienia wewnętrznego człowieka. Szatan powiedział: „Jeśli
jesteś Synem Bożym, powiedz kamieniowi temu, aby się stał chlebem”. (Ew. Łukasza
4, 3) Przez to chciał podkopać Jezusa jako Mesjasza. Pan po długim poście z
pewnością był bardzo głodny; jednak nie brał udziału w tej grze i zdystansował
się od użycia swojej mocy na żądanie kusiciela. Gdy szatan w mgnieniu oka
pokazał Panu wszystkie królestwa świata, to poprzez potęgę wrażeń chciał
zaskoczyć Jezusa Chrystusa, aby Ten go uwielbił. Syn Boży jednak się nie ugiął,
nie skorzystał z oferty, gdyż osłabiłoby to wewnętrznego człowieka.
W obecnym czasie istnieje wiele wpływów, które mogą osłabić wewnętrznego
człowieka. Różnorodność przekonań i poglądów religijnych stała się prawdziwym
rynkiem, na którym każdy oferuje to, co wydaje się mu odpowiednie. Nie ma już
jasnego przekonania, nie ma ostrej linii podziału pomiędzy tym, co Boskie, a
tym, co ludzkie. Dobitne dla tego czasu jest to, że nas wszystkich absorbuje to,
co ziemskie. Występują liczne trudności i problemy dnia codziennego; zauważalne
jest to na przykład na rynku pracy. Codziennie jesteśmy też zalewani
strumieniami wiadomości. Wszystko to może osłabić wewnętrznego człowieka. Pan
wszakże chciałby, jak to pisze Apostoł Paweł, abyśmy „byli przez Ducha Jego mocą
utwierdzeni w wewnętrznym człowieku”. (Efezjan 3, 16) Zatem nie wdawajmy się w
gierki szatana. Zamiast tego naszym mottem niech będzie stawanie się silnym w
duszy poprzez Ducha Bożego.
Oznaką wewnętrznej siły jest posiadanie pokoju i promienienie tym pokojem nawet
wtedy, gdy w otoczeniu jest niepokój i niezadowolenie. To charakteryzowało też
Jezusa Chrystusa: Kiedy wszyscy byli niespokojni, gdy Go oskarżano i domagano
się wytłumaczenia, wtedy pozostał cichym i nic nie mówił. To jest siła
wewnętrznego człowieka.
Dalszą oznaką siły jest posiadanie radości. Radość niech nie słabnie nawet
wtedy, gdy są problemy, uciskają potrzeby i troski, lub gdy wpada się w
zewnętrzne tarapaty. Gdy się raduje z tego, że jest się zaliczanym do
pierworodnych i zapisanych w niebie, gdy z całego serca się raduje, że jest się
bezpiecznym w ręku Bożym, to jest właśnie ta radość, którą można wykazywać we
wszystkich obciążeniach.
Sprawdźmy się, czy jesteśmy wewnętrznie słabi czy silni.
Kościół Nowoapostolski w Polsce
Październik: Wielbić Boga - Pokaż cały artykuł
W Psalmach często jest mowa o wielbieniu. Tu na myśl przychodzą słowa:
„Błogosław, duszo moja, Panu i nie zapominaj wszystkich dobrodziejstw Jego!”.
(Psalm 103, 2) Jeżeli dzieci mają dobre wyniki w szkole, to chwaleni są przez
nauczycieli i rodziców. Gdybyśmy w ten sposób mieli wielbić Boga za dobre
osiągnięcia, to byłoby mizernie. Wielbić Boga, Jego sławić jest wyższym
wyzwaniem. Istnieją trzy składowe wielbienia i sławienia Boga: Po pierwsze
wdzięczność. Nie można Boga sławić, gdy się nie jest wdzięcznym. Po drugie
modlitwa do Boga. W modlitwie należy wielbić Jego wszechmoc, wielkość i
majestat. Po trzecie wyznawanie Boga. Jeśli chce się oddawać Jemu cześć i
chwałę, to nie można Go wielbić tylko w skrytości i w sercu. Boga wielbić należy
poprzez wyznawanie wiary na zewnątrz, poświadczając, że Wiekuistego się czci za
Jego dobroć, i że jest się wdzięcznym za wszystko, co nam daje. Pod tym względem
być może mamy jeszcze deficyt, ponieważ zbyt mało wyznajemy na zewnątrz.
„Błogosław, duszo moja, Panu”! To przemawia bezpośrednio do naszej duszy i
napomina: zadbaj o to, aby wielbić Pana we właściwy sposób. Bądźmy więc tymi,
którzy sławią Boga.
Psalmista kontynuuje: „…i nie zapominaj wszystkich dobrodziejstw Jego!”. Jako
ludzie jesteśmy bardzo zapominalscy. Jak szybko zapomina się już o tym, co się
przeżyło. Pomyślmy o narodzie izraelskim. Przeżył wielkie cuda. Przeszedł przez
Morze Czerwone. Doświadczył pobicia Egipcjan. (2. Mojżeszowa 14, 19-30) Jednak
kilka dni później o wszystkim zapomniał! Izraelici zaczęli narzekać, że nie mają
dosyć picia i jedzenia. W końcu powiedzieli: Obyśmy pomarli w ziemi egipskiej.
(2. Mojżeszowa 16, 2. 3) Zapomnieli wszelką niedolę, uciemiężenie i niewolę
egipską, a także cierpienia, smutki i zmartwienia, jakich doświadczali w
Egipcie. Można stwierdzić, że przestali cenić dobro, które przeżyli po wyjściu z
niewoli egipskiej. Jako ludzie jesteśmy zapominalscy. Dlatego jeśli chodzi o
uwielbienie Boga, to chciejmy pamiętać i nie zapominać o wszystkich
dobrodziejstwach Bożych. Liczmy wszelkie dary łaski!
Jesienią z reguły jest szczególny czas dziękczynienia. Stąd warto sobie
uzmysłowić, że wdzięczność jest składową wielbienia Boga. Nie może więc to być
sprawa, którą wynosi się raz do roku z okazji dożynek. Wdzięczność jest
podstawowym usposobieniem i nastrojem naszego wierzącego serca. Wdzięczność nie
jest uzależniona od uwarunkowań zewnętrznych, które mogłyby mieć na nią wpływ i
ją ograniczać. Jest wiele dzieci Bożych, które pomimo ciężkich warunków
życiowych zachowują wdzięczność. Istnieją też ludzie, którym się dobrze powodzi,
a pomimo to są niezadowoleni i nie wykazują żadnej wdzięczności. Zawsze
zachowujmy sobie wdzięczne usposobienie i starajmy się o to, aby zachować sobie
wspomniane trzy składowe wdzięczności. Bądźmy tymi, którzy wielbią Boga.
Kościół Nowoapostolski w Polsce
Listopad: Ogień ewangelii - Pokaż cały artykuł
Jezus Chrystus rozniecił ogień ewangelii i polecił swoim apostołom, aby ten
ogień roznieśli na cały świat. Z tego powodu wciąż jeszcze płonie „ogień
ewangelii” na świecie. Gdzie stykamy się z tym ogniem, tam odczuwamy, że
rozgrzewa nasze serca. Ogień ten też daje światło, które oświetla nasze
otoczenie.
Wolą naszego Ojca Niebieskiego jest, aby „ogień ewangelii” nie tylko był
rozprzestrzeniany tu na ziemi, ale też i w krainach tamtego świata. Już w wyniku
tego, że „ogień ewangelii” w nas płonie, możemy być pomocą. Gdy ciepłym sercem
pamiętamy o duszach z tamtego świata, gdy w duchowym sensie płoniemy, wtedy ten
ogień przeniesie się dalej i wiele dusz na tamtym świecie zostanie objętych
„ogniem ewangelii”. Wówczas przyjmą zaproszenie, aby przybyć do ołtarza i
przyjąć sakramenty.
„Ogień ewangelii”, który w nas płonie ma różne formy. Przyjrzyjmy się na
przykład setnikowi z Kafarnaum z czasów Jezusa. W nim płonął „ogień wiary”.
Rozmawiał z Jezusem, wstawiał się za swoim chorym sługą i powiedział: „Panie,
nie jestem godzien, abyś wszedł pod dach mój, ale powiedz tylko słowo, a będzie
uzdrowiony sługa mój”. (Ew. Mateusza 8, 8) Sprawdźmy siebie, czy płonie w nas
taki „ogień wiary”.
„Ogień miłości” płonął w Jezusie Chrystusie. Jego najgłębszym życzeniem było
niesienie pomocy wwszystkim ludziom, ponieważ ich miłował. Gdy ogień Boży płonie
w naszych sercach, wtedy oświetla też sfery tamtego świata, a dla wielu dusz
oświetli i wskaże drogę do ołtarza.
„Ogień miłosierdzia” jest ściśle związany z „ogniem miłości”. „Ogień
miłosierdzia” dochodzi do głosu w podobieństwie o miłosiernym Samarytaninie,
kiedy to pewien człowiek padł ofiarą zbójców. Był ranny i opuszczony, i nie miał
szansy sobie pomóc. Nadszedł kapłan, widział bezradnego człowieka, ale nic nie
przedsięwziął, lecz poszedł dalej. Przechodzący Lewita postąpił podobnie. W
końcu nadszedł Samarytanin. O nim jest mowa: „i ujrzawszy…”, rannego i
opuszczonego człowieka, „ulitował się nad nim”. (Ew. Łukasza 10, 33) Pełen
miłosierdzia zaoferował swoją pomoc i uczynił wszystko, aby poszkodowany
powrócił do zdrowia. Jeżeli w nas płonie „ogień miłosierdzia”, to modlimy się za
dusze potrzebujące pomocy na tamtym świecie.
„Ogień nadziei”. Czekamy na dzień ponownego przyjścia Chrystusa. Ten „ogień
nadziei” nie powinien w nas zgasnąć. Gdy będzie w nas płonął, to będzie się
rozprzestrzeniał, obejmie innych i wykaże cudowny skutek, a mianowicie, że wielu
będzie oczekiwało i pokładało nadzieję na ponowne przyjście Pana.
Na koniec zwróćmy uwagę na „ogień radości i entuzjazmu”. Móc być dzieckiem Bożym
jest czymś wielkim; jest to największy stan, jaki dziś możemy osiągnąć! To jest
„ogień radości”. Gdy przeżywamy bliskość Pana, gdy zbieramy się na nabożeństwo,
aby słyszeć Słowo Boże, to jest radość! Gdy jesteśmy zgromadzeni przy ołtarzu,
to słyszymy głos naszego Ojca Niebieskiego, a nie słowo ludzkie. To napełnia nas
radością. Ten ogień powinien w nas płonąć. Wówczas będziemy wzorem dla tamtego
świata i ten ogień będzie mógł zapłonąć w tamtych duszach. Badajmy siebie wciąż
na nowo, czy w nas płonie „ogień ewangelii”.
Kościół Nowoapostolski w Polsce
Grudzień: Oto przyjdę wkrótce - Pokaż cały artykuł
W Objawieniu Jana znajduje się szczególne zdanie, które bezpośrednio wskazuje na
ponowne przyjście Chrystusa: „Oto przyjdę wkrótce, a zapłata moja jest ze mną,
by oddać każdemu według jego uczynku”. (Ob. Jana 22, 12)
To zdanie rozpoczyna się słowem „oto”. W Piśmie Świętym bardzo często występuje
to słowo. Jest to wezwanie do szczególnej uwagi, do szczególnej czujności, aby
rzeczy, które się dzieją wokół nas, dostrzegać w szczególny sposób.
Podczas narodzin Jezusa Chrystusa aniołowie zwiastowali pasterzom: „Oto
zwiastuję wam radość wielką, która będzie udziałem wszystkiego ludu, gdyż dziś
narodził się wam Zbawiciel”. (Ew. Łukasza 2, 10. 11) Jan Chrzciciel powiedział o
Jezusie: „Oto Baranek Boży, który gładzi grzech świata”. (Ew. Jana 1, 29) Te
wypowiedzi są znamienne i mają wielką wagę. Pan Jezus powiedział: „Oto
przepowiedziałem wam”. (Ew. Mateusza 24, 25) Ponownie słowo „oto”! Jest ono
wezwaniem, aby dostrzegać rzeczy w Bożym świetle. Podobnie piękne jest
przyrzeczenie, które Jezus dał swoim apostołom: „A oto Ja jestem z wami po
wszystkie dni aż do skończenia świata”. (Ew. Mateusza 28, 20)
„Oto przyjdę wkrótce”. Zatem jest to wezwanie do dostrzegania okoliczności! Pan
przyjdzie ponownie! W to mocno wierzymy. Rozwój wydarzeń wskazuje, że zbliża się
dzień Pański!
Spójrzmy ogólnie na chrześcijaństwo, które coraz bardziej się cofa. Nie tylko
pod względem cech zewnętrznych, nie tylko pod względem liczby ludzi,
przyznających się do chrześcijaństwa, ale także pod względem znaczenia, jakie ma
wiara dla chrześcijan. W życiu człowieka coraz mniejszą rolę odgrywa wartość
bycia chrześcijaninem. Kościoły coraz bardziej postrzega się jako instytucje, co
do których ma się mniejsze lub większe niedowierzanie, a ich rolę przesuwa się
do sfery charytatywno-dobroczynnej. Dostrzegajmy aktualne tendencje! Wszystko to
wskazuje na zbliżający się dzień Pana.
„Oto”, coraz trudniej jest zachować wiarę! To przecież odczuwamy w naszym życiu.
Nie jest łatwo kroczyć drogą wiary, ponieważ jest dużo wpływów. Coraz
wyraźniejsze i zrozumiałe jest też przesłanie, wynikające ze słów Jezusa:
„Tylko, czy Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?”. (Ew.
Łukasza 18, 8) To pytanie ma swoją słuszność!
Pan przyjdzie ponownie! Tego nie da się powstrzymać. Wszakże jest to naszym
pocieszeniem i radością, ponieważ oczekujemy Pana. Nikt nie może powiedzieć: Pan
przyjdzie za pięć dni! Żaden człowiek nie może określić daty, i to też dobrze.
Natomiast jak długo to jeszcze potrwa zanim Pan przyjdzie, to leży w suwerennej
wszechmocy Bożej. Pewne jednak jest przyrzeczenie Pana: „Oto przyjdę wkrótce”!
Kościół Nowoapostolski w Polsce




